Centrum Kielc od „zawsze” słynęło z piekarni i cukierni. Klienci kupując pieczywo czy inne słodkości nie zdają sobie jednak sprawy, że niektóre piekarnie kryją tajemnicę. Tajemnicę śmierci…
Przy ulicy Małej w Kielcach pod numerem 19 Ignacy Gawlikowski wraz z żona Martą prowadzili przed wojna piekarnię. Śladem rodziców poszedł również ich syn Tadeusz, ale kiedy poślubił 18 listopada 1930 roku Zofię z Sieradzkich, przeniósł się do Krakowa i tam otworzył własny zakład. Został tam Prezesem Związku Chrześcijan Piekarzy i Czeladników w Krakowie, za co był prześladowany, a później ciężko pobity przez komunistów. Aby uniknąć dalszych szykan, w 1936 roku małżeństwo Gawlikowskich powróciło do Kielc i pomagało prowadzić rodzinną piekarnię przy ulicy Małej.
Z chwilą wybuchu II Wojny Światowej początkowo planowali wyjechać za granicę, ale ostatecznie powrócili do Kielc. Tadeusz jako przedwojenny Prezes Związku Strzeleckiego w Kielcach, zapewne wcześnie związał się z konspiracją. We wrześniu 1941 roku członkiem Związku Walki Zbrojnej/Armii Krajowej została także jego żona, która przyjęła pseudonim „Kaja”. Nie tylko ich dom został oddany na potrzeby konspiracji, ale także budynek piekarni.
Na przyszłość całej rodziny cieniem rzucił się jednak sąsiad, który początkowo nie wydawał się groźny. Tak po latach wspominała Marta Gawlikowska-Oborska: „… Obok pod nr. 23, w czasie wojny zamieszkał agent gestapo Hans Wittek. Początkowo utrzymywał przyjazne stosunki z moim ojcem, pomagał mu pisać podania do władz miasta w języku niemieckim, a ojciec w rewanżu piekł mu chleb bez soli, gdyż ten chorował na nerki. Przyjazne stosunki bardzo szybko się skończyły i w rezultacie agent doprowadził do śmierci dwóch moich braci…”
Do tragedii doszło we wrześniu 1942 roku. Trzech żołnierzy podziemia, którymi prawdopodobnie dowodził Tadeusz Gawlikowski miało przeprowadzić zamach na Wittka. Akcja nie udała się. Zamachowcy uciekli do bramy kamienicy, w której znajdowała się piekarnia.
Na zdjęciu (od lewej) Tadeusz Gawlikowski i jego żona Zofia, Źródło:akokregkielce.pl
Niestety widział to niemiecki agent, który cało wyszedł z zamachu. Naprowadziło go to na ślad organizacji. W okresie wojny strych budynku piekarni połączony był z sąsiednimi, dzięki czemu zamachowcy niepostrzeżenie przeszli nimi i znaleźli się aż na ulicy Sienkiewicza. Budynek został zapewne poddany obserwacji, ale część niemieckich uderzeń było przypadkowych. Aresztowano np. Wilhelma Sumarę, który pod pseudonimem „Wil”, był szefem wywiadu AK w Kielcach. Odwiedzał piekarnię (mieszkał niedaleko), ale poza zakupami zapewne utrzymywał kontakt z Gawlikowskimi, którzy prawdopodobnie byli żołnierzami wywiadu. Sam Sumara został aresztowany, ale Niemcy natychmiast wysłali go do obozu na Majdanku, nie zdając sobie sprawy, kogo pojmali. Po czterech miesiącach już nie żył.
Inaczej potoczyły się losy zamachowców. Zostali ostatecznie aresztowani. Jedynie Tadeusz Gawlikowski uciekł z rodziną. Ukrywał się przez 9 miesięcy, ale 30 maja 1943 roku na dworcu kolejowym w Krakowie aresztowana została Zofia Gawlikowska. Trzy dni później Niemcy pojmali Tadeusza.
Pozostała jeszcze piekarnia. Kiedy wyłapano już wszystkich, aresztowano także seniora Gawlikowskiego, a na strychu odkryto tajną „kancelarię” wywiadu Obwodu Kielce. Znalezione tam materiały nie dały jednak podstaw do kolejnych aresztowań.
Historię zamachu i jego uczestników przypomina Radio Kielce w słuchowisku: Ukryty front