Nasadzenia bratków w donicach i na rabatach w różnych częściach Sandomierza zainteresowały złodziei.
Kwiaty zostały posadzone prawie miesiąc temu i od tamtej pory systematycznie znikają. Najpierw miało to miejsce przy zatoce autobusowej w pobliżu szpitala, a ostatnio przed wejściem do Parku Piszczele od strony ul. Słowackiego oraz na rondzie Wojska Polskiego.
Jak mówi Angelika Kędzierska, naczelnik wydziału nadzoru komunalnego w urzędzie miasta, ten proceder jest przykry. Nie chodzi przy tym o aspekt finansowy, ponieważ koszt jednego bratka to 2,50 zł. Problem w tym, że nie szanuje się czyjejś pracy, ani tego, że dekoracje kwietne zostały przygotowane przede wszystkim z myślą o mieszkańcach.
Bratki zostały posadzone także na starówce, na tzw. nowym mieście oraz w prawobrzeżnej części Sandomierza. W sumie było to 2,7 tys. sztuk, za kwotę około 5 tys. zł. Do tej pory z poszczególnych lokalizacji „zniknęło” po kilkadziesiąt bratków. Miasto nie dokonuje nowych nasadzeń tych kwiatów, ponieważ w połowie maja nastąpi zmiana dekoracji na kwiaty letnie.