Ciasta pieczone były jedynie w piecu, a do słodzenia używało się buraka cukrowego. Z kolei przygotowana na Wielkanoc szynka starczała do wykarmienia kilkunastu osób. Swoimi kulinarnymi wspomnieniami sprzed 50 lat dzielą się panie z KGW Kalinki w Brzozowej w gminie Tarłów. Jak mówią, dziś te smaki są nie do odtworzenia.
Barbara Sołtyka, przewodnicząca koła mówi, że tydzień przed świętami zabijano świnie, ponieważ dawniej na wsi w każdym gospodarstwie były te zwierzęta. Wspomina, że jej mama przygotowywała na Wielkanoc szynkę, której smak pamięta do dzisiaj. Pozyskane mięso marynowało się tydzień. Czas pieczenia wypadał zwykle w Wielki Piątek. Szynkę z kością nacinano nożem, a potem wstawiano do rozgrzanego pieca nawet na 6-7 godzin, w zależności od wielkości mięsa. Po wyjęciu z pieca szynka dochodziła jeszcze na fajerkach. Jak dodaje Barbara Sołtyka, mięso ważyło do 12 kilogramów, ledwo mieściło się do brytfanki. Potrawę tę jadało się tylko w Wielkanoc.
Z kolei Alicja Mazur wspomina pyszne ciasto drożdżowe, które wypiekane było także w piecu. Gdy miała kilka lat mama wykonywała z niego kształt lalki. Ponadto piekło się zwykle ciasta na kruchym spodzie: jabłeczniki, makowce, serniki. Pół wieku temu nie pieczono słodkości z kremami. Według Alicji Mazur – smak takiego dawnego ciasta nie uzyskamy, jeśli używamy zwykłego piekarnika.
Kiedy nie było słodkich napojów, do picia dzieciom przyrządzany był zakwas z czerwonych buraków, który dosładzany był burakiem cukrowym. Jak wspomina Alicja Mazur, napój był gęsty i bardzo smaczny. Tę bombę witaminową zawsze przygotowywano wiosną.