Zdrajca przywdział skórę patrioty i wkradł się w łaski swoich znajomych. W efekcie zginęło czterech młodych chłopaków. Sprawiedliwości stało się jednak zadość!
W sierpniu 1943 roku do wsi Grójec koło Ćmielowa dociera pochodzący stamtąd Gustaw Sternik. Jest ranny w rękę. Spotyka się ze swoimi dawnymi kolegami i przechwala, że postrzał otrzymał od Niemców, a sam działa w konspiracji. Nie było to prawdą. Sternik był niemieckim konfidentem. Kilka dni wcześniej usiłowano wykonać na nim wyrok śmierci w Ostrowcu, wskutek czego odniósł ranę postrzałową.
Nie wiedzieli o tym mieszkańcy Grójca, a młodzi konspiratorzy z AK ujawnili przed przybyszem tajemnicę organizacyjną. Mieli udać się do gajówki Wrzawy po odbiór broni, którą mieli przenieść do Ćmielowa. Podali mu nawet miejsce zbiórki. Po tej fatalnej rozmowie Sternik szybko powiadomił komendanta policji granatowej w Ćmielowie Nikodema Gissa, który wraz z żandarmerią niemiecką zorganizował zasadzkę.
18 sierpnia 1943 r. obok mostu na rzece Kamiennej w Ćmielowie, niedaleko od tamtejszego zamku, doszło do tragedii. Niemcy zastrzelili czterech niczego nie spodziewających się żołnierzy podziemia. Uratował się jedynie Aleksandrowi Zalewskiemu „Lis”. Nie wiemy dziś, dlaczego Niemcy nie zabrali żołnierzy na przesłuchanie, ale zamordowali ich na miejscu.
Rozwikłaniem tajemnicy zdrady zajęli się żołnierze AK i szybko wyjaśnili, że polegli żołnierze nie zachowali zasad konspiracji i powiedzieli o akcji postronnej osobie. Zapadł wyrok na osoby odpowiedzialne za tragedię. Giss i Sternik nie pożyli długo. Sternik przeżył jeszcze jedną próbę zabicia go, ale wreszcie zastrzelono go w szpitalu ostrowieckim. Giss został zlikwidowany przez kpr. Władysława Cebulę „Grzmota”, gdy jechał furmanką do Opatowa.
Historię można wysłuchać w słuchowisku: Wyprawa w nieznane, opowiadającym o zamku w Ćmielowie, obok którego doszło do tragedii.