Ginseng i mandragora to dwie rośliny, których korzenie mają kształt ludzkiej postaci przez co pobudzały wyobraźnię medyków i znachorów. W przeszłości przypisywano im lecznicze lub magiczne właściwości.
Ginseng czyli żeń-szeń przywędrował do Europy z Chin za pośrednictwem misjonarzy i miał pomóc w leczeniu ludzi, poprawić pamięć czy zatrzymać demencję a nawet odmłodzić.
Jak informuje Marcin Molski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, wyciąg z korzenia dodawany jest do kosmetyków z racji jego rzekomych właściwości odmładzających. Na przełomie XIX i XX wieku eksperymentalną uprawę żeń-szenia prowadzono w carskiej Rosji. Obecnie nie ma mocnych dowodów naukowych potwierdzających lecznicze właściwości tej rośliny.
Korzeń, którego kształt również przypomina ludzką sylwetkę ma mandragora. Niegdyś wierzono, że jest on w stanie uleczyć bezpłodność. Wierzono również, że czarownice wykorzystują ten korzeń w swoich rytuałach.
Dawni medycy często wykorzystywali mandragorę. Jak można przeczytać w Słowniku Języka Polskiego Władysława Opalińskiego, w starożytności mandragora służyła do leczenia bezpłodności, działała też jak afrodyzjak, środek nasenny, a Hipokrates zalecał nalewkę z mandragory na melancholię.
Dobre opinie o mandragorze skończyły się w średniowieczu, kiedy zaczęto jej przypisywać szatańskie działanie, powodowanie obłędu. Miała też być składnikiem maści stosowanych przez czarownice umożliwiających im latanie. Doszło do tego, że mandragora niemal zupełnie została wyeliminowana z europejskiego zielarstwa ponieważ w czasach inkwizycji znalezienie rośliny na podwórzu mogło być powodem skazania właściciela gospodarstwa na spalenie na stosie.
W najnowszym odcinku słuchowiska „Krew i żelazo” dojdzie do fatalnej pomyłki syropu z ginsenga z psychoaktywną substancją, jakie będą skutki dowiedzą się Państwo z podcastu.