Uroczystości upamiętniające brutalną pacyfikację wsi Bór Kunowski, do której doszło 4 lipca 1943 odbyły się w miejscu kaźni.
78 lat temu, Niemcy zamordowali 43 osoby, w tym kobiety i dzieci. Prawie połowę ofiar spalono żywcem w stodole. Pacyfikacje polskich wsi były zemstą Niemców za aktywność ruchu oporu, okupanci zaostrzyli terror wobec ludności wiejskiej dystryktu radomskiego. Kulminacyjnym punktem kampanii terroru stały się pacyfikacje Boru Kunowskiego i Michniowa.
Jak wspominano podczas uroczystości, pierwsze strzały padły około godziny czwartej nad ranem. Niemcy otoczyli wieś szczelnym kordonem. Życie ocaliło zaledwie kilka osób. Wśród nich była Stanisława Pszonak, mieszkanka Boru Kunowskiego, i jej brat. 4 lipca 8-letnia wówczas Stasia miała przystąpić do pierwszej komunii świętej. W momencie ataku niemieckiego na wieś, wraz z ciotką i bratem schowała się w polu zboża. Ukrywającą się rodzinę znalazł niemiecki żandarm, ale kazał uciekać im do domu. Dlatego ocalili życie, jednak Stanisława Pszonak w pacyfikacji straciła ojca i brata.
Niemcy nie pozwolili pogrzebać ciał zamordowanych na cmentarzu. Wszyscy spoczęli we wspólnej mogile w lesie, dopiero po wojnie szczątki przeniesiono na cmentarz w Kunowie.
W uroczystościach uczestniczyło wielu mieszkańców Boru Kunowskiego, przedstawiciele samorządu, uczniowie pobliskich szkół i organizacje patriotyczne. Jak mówili, Niemcy zabili ich krewnych i sąsiadów, a spotkanie przy mogile dało szansę na upamiętnienie zamordowanych osób.