W tym roku w wypadkach drogowych było o 10 proc. ofiar mniej niż o tej samej porze rok temu. To dlatego, że kierowcy zdjęli nogę z gazu – pisze środowa „Rzeczpospolita”.
Dodano, że w ciągu sześciu miesięcy tego roku doszło do 9995 wypadków, to o 313 więcej (3- proc. wzrost) niż w tym samym czasie roku ubiegłego. Życie straciło w nich 879 osób, czyli o 102 mniej niż rok temu o tej samej porze, i o niemal 200 mniej niż dwa lata temu.
– Za to przybyło rannych (o 2,5 proc. – do 11,5 tys.). Tegoroczny spadek ofiar śmiertelnych wobec pierwszego półrocza ub.r. jest znaczący – sięga 10,5 proc. Eksperci wiążą go z tym, że kierowcy jeżdżą wolniej i uważniej – podano.
A skoro prędkość jest mniejsza, to i skutki wypadków są mniej tragiczne – wskazuje Wojciech Pasieczny, były szef stołecznej drogówki, ekspert ds. ruchu drogowego. Zgadza się z tym Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji:
– Przy mniejszej prędkości, jeżeli nawet dojdzie do wypadku, to są ranni, a nie zabici. Wystarczy jechać wolniej o 10 km/h, a skraca się droga hamowania, mniejsza jest energia samochodu w sytuacji uderzenia, lepiej zadziałają systemy bezpieczeństwa – wylicza w „Rz” insp. Borowiak.
– To, że wielu kierowców zdjęło nogę z gazu, potwierdzają dane dotyczące tzw. 50+ – napisano.
Skala zatrzymanych praw jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h spadła o połowę. Z niemal 32 tys. w pierwszym półroczu roku ubiegłego do 16 tys. obecnego – zaznacza, cytowany przez „Rz”, Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego KGP. Zbyt szybka jazda, niedostosowana do warunków, stoi za co czwartym wypadkiem.
– Również wiąże się często z nieustąpieniem pierwszeństwa czy niezastosowaniem się do sygnalizacji świetlnej – mówi w gazecie insp. Opas.