Zieleń Miejska nie może poradzić sobie ze zmianą technologii koszenia traw przy kieleckich ulicach. W centrum miasta, po przejściu ekipy koszącej nadal pozostają kopki siana, przypominające obrazki z XIX-wiecznej wsi.
Ten sposób realizacji prac budzi wątpliwości niektórych mieszkańców miasta, którzy zastanawiają się, dlaczego skoszona trawa nie jest od razu zbierana z poboczy, a ułożona w stosy leży czasem nawet kilka dni.
Prezes Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni i Usług Komunalnych w Kielcach, Renata Gruszczyńska tłumaczy taki stan rzeczy, pojawiającymi się w niektórych sytuacjach ograniczeniami technicznymi.
– Wiadomo, że maszyny pracują znacznie szybciej i wydajniej niż ludzie. W momencie użycia kosiarki, trawa dość szybko zostaje skoszona. Kolejnym krokiem w całym procesie jest ścinanie trawy, w miejscach gdzie nie ma możliwości użycia większego sprzętu, czyli okolic znaków i ogrodzeń. Następnie przychodzą pracownicy, którzy zajmują grabieniem trawy na owe charakterystyczne kopki. Ostatnim etapem jest dojechanie na miejsce pojazdów, na które ścięta trawa jest załadowana i wywożona – wyjaśnia prezes Zieleni Miejskiej.
Renata Gruszczyńska przekonuje, że prace są wykonywane na bieżąco, a trawa maksymalnie po kilku dniach znika z ulic.
– Różne tempo procesu koszenia i zbierania trawy wynika z faktu, że w danej chwili pracę wykonuje człowiek lub maszyna. Nie jest możliwe, aby w tym samym tempie wykonywano wszystkie zadania. Nie można także przydzielić pojazdu, który miałby towarzyszyć osobom grabiącym trawę, ponieważ ten proces trwa, a samochody są wykorzystywane w innych częściach miasta – dodaje Renata Gruszczyńska.
Harmonogram koszenia trawy jest określany przez Miejski Zarząd Dróg. W ostatnich dniach, takie działania zostały wykonane m.in. przy ulicach Warszawskiej, Jesionowej, Kruszelnickiego, a także na terenach gminnych położonych na os. Szydłówek.