W Sielpi zostało 87 obywateli Ukrainy, którzy od marca mieszkają w trzech ośrodkach: „Energetyku”, „Kasi” i „Kuźnicy”.
Z tysiąca osób które przyjechały tu w marcu zostały mamy z małymi dziećmi z Doniecka, Charkowa czy Zaporoża, które nie mają dokąd wrócić.
– Tam nie ma nic: światła, ogrzewania, gazu, nie ma warunków do życia z dziećmi. W Ukrainie został mój mąż na wojnie – mówi pani Natalia.
– Mam dwie córki: moja 8-letnia córka chodzi tu do szkoły i bardzo jej się podoba. Druga ma 2 lata i zajmuje się nią.
Po dzieci przyjeżdża gminny autobus, który rozwozi je do okolicznych szkół: Nowego Dziebałtowa czy Stadnickiej Woli.
Część uczniów korzysta także z nauki zdalnej prowadzonej przez ukraińskie szkoły.
15-letnia Żenia łączy się ze szkołą w Zaporożu za pośrednictwem niewielkiego tabletu.
– Uczę się matematyki – mówi. Mieszkam tu z mamą i siostrą.
Beata Ciszek, menadżerka Hotelu „Energetyk”, informuje że obecnie w ośrodku zostało tylko 37 osób. Jak mówi ci ludzie już nie mają dokąd wrócić, bo ich domy zostały zrównane z ziemią.
– To są mamy z małymi dziećmi. Te, które znalazły pracę zostawiają swoje dzieci z paniami, które zostają w ośrodku. One zajmują się maluchami – informuje.
– Zżyliśmy się z tymi ludźmi, część mieszkańców hotelu wróciło na Ukrainę, żeby sprawdzić jaka tam jest sytuacja i chętnie by z powrotem do nas przyjechali, bo niestety tam nie jest spokojnie, ale już nie ma takiej możliwości.
Jak informuje Marzena Chodakowska, rzeczniczka wojewody świętokrzyskiego, pobyt Ukraińców w Sielpi opłacany jest przez Urząd Wojewódzki. Obecnie nie ma określonej daty, do kiedy Ukraińcy będą musieli się wyprowadzić i kiedy skończy się finansowanie ich pobytu.
Jak informuje Wojciech Kołodziej ze sztabu kryzysowego w Starostwie Powiatowym w Końskich poza mieszkańcami ośrodków w Sielpi w powiecie przebywają 464 osoby, które znalazły schronienie i dach nad głową u osób prywatnych. Ich pobyt nie jest już refundowany. Wyjątkiem są osoby niepełnosprawne.