7 centymetrów – o tyle za niski będzie wiadukt kolejowy w Łodzi przy ul. Przybyszewskiego, aby swobodnie mogły pod nim przejechać pociągi. Za inwestycję odpowiada urząd miasta. Kolejarze wykryli fuszerkę, ale niewykluczone, że gotowe podpory trzeba będzie wyburzyć i postawić na nowo.
– Projekt, na podstawie którego wykonywane są prace, powstał w 2005 roku i był ustalony z PKP. Od tamtej pory zmieniły się jednak wymogi budowlane i charakterystyka przebudowywanego wiaduktu. Projekt był aktualizowany, ale nie wszystko zostało dobrze wyliczone – informuje Radio Łódź.
Zdaniem Polskich Kolei Państwowych cała odpowiedzialność za fuszerkę spoczywa po stronie Miasta Łodzi.
Jak informuje „Express Ilustrowany”, niewykluczone, że gotowe już podpory trzeba będzie… wyburzyć i postawić na nowo.
„Wykonawca po odkryciu miny, na jaką został wpuszczony przez miejskich urzędników, podjął próbę poprawienia błędu, czyli wydłużenia gotowych już podpór. Jeśli to się uda, być może nie trzeba będzie ich wyburzać i stawiać na nowo, ale opóźnień uniknąć się nie da. Pierwszy z trzech wiaduktów na pewno nie będzie gotowy w listopadzie, co jeszcze miesiąc temu triumfalnie zapowiadano na miejskim portalu informacyjnym” – czytamy.
To kolejna nieudana inwestycja w mieście zarządzanym przez Hannę Zdanowską.
„Po przebudowie alei Śmigłego-Rydza, tramwaje muszą składać lusterka żeby się nimi nie stuknąć podczas jazdy nowo wyremontowana ulicą” – przypomina „Express Ilustrowany”.