Dostał się do szkoły teatralnej, choć brał pod uwagę studiowanie afrykanistyki. Grał na scenach w Polsce i we Francji. Jest jednakowo przekonujący w rolach klasycznych, jak i we współczesnych farsach. Jacek Mąka – aktor Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach w tym roku obchodzi 40-lecie pracy zawodowej. W poniedziałek odbył się jego benefis.
Uroczystość zorganizowało Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru im. Stefana Żeromskiego. Jego prezes, Grzegorz Strzelczyk, wyjaśnił, że scenariusz tego wieczoru był stworzony pod upodobania benefisanta.
– Wcześniej zrobiliśmy wywiad środowiskowy, przede wszystkim w jego mieście Płocku. To, co pokazaliśmy, to tak naprawdę niechcący napisali jego bliscy, począwszy od muzyki, którą zaprezentowaliśmy, bo to jego ulubiona. Wydaliśmy też piękny album, w którym znalazły się wszystkie jego role od pierwszej u Gustawa Holoubka, aż do ostatniej, którą zagrał u nas – wyjaśnił.
„Wzór do naśladowania jako aktor i jako człowiek”
Tego wieczoru dopisali goście. Nie zabrakło bliskich na czele z żoną Dianą i synem Łukaszem. Syn poszedł w ślady ojca, także został aktorem.
– Tato dziękuję ci bardzo. Zawsze byłeś dla mnie wzorem do naśladowania jako aktor i jako człowiek. Do tej pory swoją karierę staram się wzorować na twojej i myślę, że tak już zostanie – mówił na scenie.
Z prezentem w postaci okolicznościowego dyplomu przyjechał Stefan Friedmann. Żartował, że obaj są kolegami spod Warszawy, choć z dwóch różnych jej stron.
– Poznaliśmy się przypadkowo, jak aktorzy z różnych miejscowości się spotykają, Ale tak na dobre poznaliśmy się, kiedy pracowaliśmy razem w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku. Jacek ma poczucie humoru, co ja bardzo cenię, stara się mnie zrozumieć jako reżysera, co nie jest łatwe. Udaje nam się znaleźć wspólny język i dzięki temu parę sztuk nam wyszło. Mogę to powiedzieć bez fałszywej skromności – zaznaczył.
Przyjechała także liczna reprezentacja Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku na czele z dyrektorem, Zygmuntem Markiem Mokrowieckim. Szef płockiej sceny chwalił warsztat Jacka Mąki.
– Jest znakomitym aktorem, wrażliwym, myślącym, oddanym sztuce – wymieniał.
O uznaniu, jakim cieszy się w Płocku najlepiej świadczą nagrody jakie otrzymał. Między innymi cztery razy był laureatem Srebrnej Maski – nagrody Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru.
Z Płocka do Kielc
Mimo to wyjechał z tego miasta, gdzie została jego rodzina i zdecydował się przyjechać do Kielc. Namówił go do tego Michał Kotański, dyrektor Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Spotkali się w Płocku, gdzie Michał Kotański reżyserował przedstawienie „Być jak Kazimierz Deyna”.
– Bardzo dobrze nam się pracowało. Jacek jest bezproblemowym i bardzo utalentowanym aktorem, co potwierdza jego praca ze wszystkimi reżyserami, którzy pracowali w Kielcach – podkreślił dyrektor „Żeromskiego”.
Sam Jacek Mąka przyznaje, że aktorem został w wyniku ciągu logicznych, konsekwentnych zdarzeń i wyborów, których czasami nie on dokonywał.
– Od piątej klasy szkoły podstawowej co roku w czymś występowałem. Duża w tym zasługa mojej pani od języka polskiego, Krystyny Kwapiszewskiej. Byłem w kółku teatralnym. Najpierw w szkole podstawowej, potem w liceum. Naturalną konsekwencją było zdawanie do szkoły teatralnej, a że ksiądz Kazimierz Orzechowski, który w liceum prowadził to kółko, miał znajomych w szkole teatralnej, bo sam był kiedyś aktorem, zaprosił kilka osób z komisji egzaminacyjnej. Orzekli, że mogę zdawać do szkoły teatralnej – śmiał się.
Z Polski do Francji
Wspominał, że konkurencja była duża, więc ułożył sobie także plan awaryjny. Wybrał kierunek, na którym jest najmniej kandydatów na jedno miejsce – afrykanistykę. Do szkoły teatralnej jednak się dostał.
– Na pierwszym roku chcieli mnie wyrzucić, ale na drugim jakieś klapki mi się w głowie pootwierały i już wiedziałem, że aktorstwo to będzie ten zawód, który ja lubię – wspominał.
Tak już zostało. Przyznał, że życie aktora jest „dość fajne”.
– Pracuje się zrywami, nie tak że przychodzisz na 8.00 i do 15.00 musisz siedzieć, tylko jak masz premierę, to musisz się spiąć, potem przerwa, czas na załapanie oddechu. No tylko tekstu trzeba się uczyć, ale z mózgiem jest jak z mięśniem, jak ćwiczysz, to się wyrabia i potem człowiek szybko się uczy – żartował.
Grał na różnych scenach: w Łodzi, Bydgoszczy czy w Płocku. Ale występował także w teatrach paryskich. Ta współpraca zaczęła się 1992 roku. Jak wspominał Jacek Mąka, był wtedy w Teatrze Nowym w Łodzi.
– Przyjechał tam reżyser, Robert Cantarella, który wyreżyserował „Don Juana” ze mną. On nie mówił po polsku, ja nie mówiłem po francusku, więc świetnie się dogadywaliśmy jako aktor i reżyser (śmiech). Na szczęście mieliśmy tłumacza. Dobrze to przedstawienie wyszło. Pewnego dnia Robert Cantarella zaprosił mnie na kolację i zaproponował rolę we Francji. Miałem dziewięć miesięcy żeby się nauczyć języka. Pojechałem zagrać jedną małą rólkę, a potem powoli dostałem jeszcze jedną propozycję, potem jeszcze jedną. Oczywiście tam jest inaczej, nie ma stałych etatów – wyjaśnił.
Zdobył swój Spitsbergen
Choć na swoim koncie ma prawie 140 ról, nie ma takich, które lubi bardziej lub mniej.
– Widomo, że w komediach, czy farsach fajnie się gra, bo jeśli są dobrze zrobione, to od razu jest odzew od widzów i przy ukłonach cała energia, którą się włożyło w tę pracę, od razu się zwraca. Przy poważniejszych sztukach jest jej mniej, ale też jest fajnie – tłumaczył.
Ale ma też rolę, z której jest dumny, o której mówi, że zagranie jej było jak wejście na Spitsbergen.
– Przedstawienie w Teatrze Narodowym de la Colline we Francji, w czasie którego cztery godziny byłem na scenie. Przed próbami podszedł do mnie reżyser i zapytał, czy ja to udźwignę, bo aktor, który miał grać tę rolę powiedział, że to dla niego za dużo. A ja stwierdziłem, że aktor jest od tego, żeby takie rzeczy robić, żeby grać. Podjąłem się tego i to naprawdę była wyprawa jak na Spitsbergen – przyznał.
Mimo tej aktorskiej zaprawy, Jacek Mąka przyznał przed benefisem, że odczuwał pewien stres.
– Nie przepadam za takimi benefisami, bo się krępuję. Wolę dostać brawa i iść do domu (śmiech), ale jestem bardzo wdzięczny – podkreślił.
Jacek Mąka
Aktor Teatru im, Stefana Żeromskiego w Kielcach. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Współpracował z teatrami polskimi i zagranicznymi. Przez wiele lat związany z Teatrem Dramatycznym imienia Jerzego Szaniawskiego w Płocku, gdzie czterokrotnie był laureatem Srebrnej Maski – nagrody Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru. W Kielcach dwukrotnie otrzymał Dziką Różę Dziennikarzy.