Po dwóch porażkach z rzędu Korona zdobyła cenny punkt na wyjeździe. W 12. kolejce PKO BP Ekstraklasy kielczanie zremisowali w Lubinie z Zagłębiem 1:1. W 45. minucie gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Rafał Adamski, a wynik spotkania w doliczonym czasie ustalił Miłosz Trojak, dla którego był to pierwszy gol w elicie.
– Może w tym meczu dużo się nie działo, ale doliczony czas był dzisiaj najważniejszy. Po pierwszej połowie to my płakaliśmy, bo straciliśmy bramkę do szatni, ale w drugiej odrobiliśmy starty. Gratuluję chłopakom, że walczyli do końca i wierzyli. Goniliśmy wynik i nasza wola wyrównania była widoczna. Z remisu zazwyczaj jest bardziej zadowolona drużyna, która w ostatniej minucie zdobywa bramkę. Gospodarzom z pewnością trudniej przełknąć taki wynik. Ten punkt musimy szanować. Byliśmy niżej w tabeli i mieliśmy większe problemy kadrowe przed tym spotkaniem (red. brak m.in. Bartosza Śpiączki i Marcina Szpakowskiego). Całe szczęście, że udało się zdobyć gola w doliczonym czasie i zremisować, bo nie wyobrażam sobie powrotu do domu bez zdobyczy punktowej. To byłaby ciężka podróż – stwierdził trener „żółto–czerwonych” Leszek Ojrzyński.
– Ten mecz kolejny raz pokazał, że doświadczenia boiskowego nie można szybko nabyć. Zapłaciliśmy za to ogromną cenę. Jest to przegrany remis. Od początku gra nam się nie układała. Korona to wymagający rywal, było sporo fauli w środku pola i to nas wybijało z rytmu. Udało nam się strzelić bramkę i cieszę się z kolejnego gola naszego młodzieżowca Rafała Adamskiego. Zagłębie będzie miało z niego pociechę. W drugiej połowie nie mieliśmy tego meczu pod taką kontrolą. Korona nie miała nic do stracenia i atakowała. Mieliśmy jednak swoje sytuacje na podwyższenie prowadzenia. Dopóki nie nauczymy się „zabijać” takich meczów, do końca będziemy drżeli o wynik. Nie możemy się załamywać, ale dziś straciliśmy dwa punkty – ocenił szkoleniowiec „Miedziowych”, kielczanin Piotr Stokowiec.
– Nie ma co ukrywać, nasz plan legł w gruzach w 45. minucie. Straciliśmy bramkę, bądźmy szczerzy, z niczego. Mieliśmy przewagę w polu karnym, to nie było jakieś cięte, ostre dośrodkowanie tylko typowa „wcinka”. Po raz kolejny musieliśmy się otrząsnąć, w ostatnim czasie jest niestety dużo takich sytuacji. Na całe szczęście determinacja, walka, zaangażowanie i próba gry kombinacyjnej przyniosły efekt w postaci wyrównania w doliczonym czasie. W innym razie na pewno byśmy w takich nastrojach nie rozmawiali. Punkt jest punktem i trzeba go szanować – powiedział bramkarz kielczan Konrad Forenc.
– Dostałem sygnał od trenera, żeby rozruszać prawą stronę i udało się. Trzeba szanować punkt, z którym wracamy do Kielc. Z przebiegu spotkania mogliśmy się nawet pokusić o wygraną. Mówi się trudno, przed nami starcie ze Stalą, w którym musimy zwyciężyć – stwierdził Janusz Nojszewski, który asystował przy golu Miłosza Trojaka. 19–letni pomocnik na boisku zameldował się w 85. minucie meczu w Lubinie.
Korona, przynajmniej do poniedziałkowego meczu Piasta Gliwice z Widzewem Łódź, wydostała się ze strefy spadkowej. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego mają punkt przewagi nad śląskim zespołem.
W najbliższy piątek, w meczu 13. kolejki PKO BP Ekstraklasy, Korona zmierzy się na własnym stadionie ze Stalą Mielec, która w piątek sprawiła dużą niespodziankę pokonując wyżej notowaną Pogoń Szczecin 4:2.
Zagłębie Lubin – Korona Kielce 1:1 (1:0)
Bramki: Rafał Adamski 45. – Miłosz Trojak 90.
Zagłębie: Bieszczad – Kopacz, Ławniczak, Jach, Giorbelidze – Gaprindaszwili (67. Chodyna), Łakomy (55. Poletanović), Makowski, Starzyński (77. Pieńko), Bohar – Adamski (77. Doležal).
Korona: Forenc – Danek (63. Podgórski), Trojak, Petrow, Balić – Łukowski, Deja (85. Nojszewski), Sewerzyński (63. Frączczak), Deaconu, Błanik (63. Sierpina) – Szykawka (77. Takáč).
Żółte kartki: Makowski, Kopacz (Zagłębie)
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 4812.