W 1936 roku powstała w Zakładach Starachowickich, była wykorzystywana w wojnie obronnej Polski w 1939 roku, a później na froncie fińskim. Armata Schneider kaliber 105 mm wróciła w miejsce, w którym została wyprodukowana. Od dziś (środa, 12 października) jest prezentowana w Muzeum Przyrody i Techniki, które znajduje się w miejscu przedwojennych Zakładów Starachowickich.
Dyrektor placówki Paweł Kołodziejski przypominał, że armaty produkowane w Starachowicach zostały zagrabione przez Niemców, a później sprzedane Finom, którzy walczyli przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
– W armii fińskiej doskonale dawały sobie radę i zostały przeznaczone do kasacji dopiero w latach 80. ubiegłego wieku. Ten model, który znajduje się u nas, przeszedł całą drogę podobnych sprzętów. Po latach służby stał przed domem weterana w Finlandii jako eksponat przypominający wydarzenia z okresu II wojny światowej. Kiedy placówka została zlikwidowana, armatę odkupiła jedna z firm zajmujących się handlem z Finlandią i sama wystawiła ją na sprzedaż. Wtedy rozpoczęliśmy zabiegi o to, aby trafiła do naszego Muzeum – opowiada.
Starania trwały około roku. W tym czasie o odkupienie armaty starało się m.in. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, które było gotowe natychmiast wyłożyć oferowaną kwotę. Jednak starachowickim muzealnikom udało się przekonać właściciela, że warto sprzęt przywieźć w miejsce, z którego się wywodzi. Dużą przeszkodą był brak funduszy na zakup armaty. Wówczas z pomocą przyszli właściciele prywatnej firmy ze Starachowic. Bracia Paweł i Dominik Pater prowadzą firmę Star San Duo, zajmującą się renowacją STAR-ów. Cześć zamówień realizują także dla Wojska Polskiego. Zdecydowali się, że kupią armatę i na 15 lat przekażą ją w depozyt Muzeum Przyrody i Techniki. Paweł Pater zaznacza, że w ten sposób włączają się w budowanie społeczeństwa miasta i podtrzymywanie historii.
– Historia Starachowic i przemysłu starachowickiego jest nam bliska. Mamy kilka innych militariów, a kupno armaty, która przed wojną powstała w Zakładach Starachowickich, to odniesienie do przeszłości naszej firmy. Przecież na bazie Zakładów, po wojnie powstała Fabryka Samochodów Ciężarowych, która produkowała STAR-y, te z kolei my dziś modernizujemy. Zarówno my, jak i nasi pracownicy czujemy dumę, że w ten sposób możemy dokładać się do podtrzymania pamięci o przeszłości miasta. Podobne cele przyświecają nam podczas modernizacji i ustawiania kolejnych STAR-ów – witaczy na terenie Starachowic. Już szykujemy kolejny egzemplarz, który niebawem wzbogaci ścieżkę STAR-a – zapowiada.
Armata jest w bardzo dobrym stanie, zachowały się wszystkie oryginalne części, o czym świadczy numer seryjny 304 wybity na wielu elementach konstrukcyjnych. Teraz do odnowienia zostały tylko koła. Pierwotnie były to koła szprychowe i w najbliższym czasie zostaną wymienione. Armata będzie też osłonięta przed działaniem niekorzystnych warunków pogodowych.
Armata Schneider 105 waży 2,9 tony. Jeden pocisk miał wagę ponad 15 kilogramów. Pole strzału wynosiło około 15 kilometrów, ale precyzyjnie strzelała w odległości 10 km. Armatę ciągnęło 8 koni, a do jej obsługi potrzebnych było 9 ludzi, czyli 8 kanonierów i dowódca. Maksymalna szybkość strzału wynosiła 6 pocisków na minutę.
Do dziś zachowało się 8 podobnych modeli, ale tylko co do trzech jest pewność, że powstały w Starachowicach. Jeden z nich jest w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, ale jest w bardzo złym stanie, druga armata wciąż jest w Finlandii, a ostatnia wróciła w miejsce, w którym powstała.