Życie pochodzącej z Kielc artystki – Jadwigi Trzcińskiej stało się kanwą dla spektaklu „Ciotka Wieża”, który powstaje w Kieleckim Centrum Kultury.
Na scenie zobaczymy Ewę Lubacz, aktorkę na co dzień związaną z Teatrem Lalki i Aktora „Kubuś” im. Stefana Karskiego w Kielcach. To ona zainicjowała stworzenie przedstawienia, które, jak mówi, jest swoistym hołdem dla Jadwigi Trzcińskiej.
– Dwa lata temu podczas Święta Kielc zostałam poproszona przez Muzeum Historii Kielc o przeczytanie fragmentów listów Jadwigi Trzcińskiej do matki. Ta historia mną wstrząsnęła. Nie pochodzę z Kielc, nie znałam wcześniej Jadwigi Trzcińskiej, natomiast ta historia była dla mnie niesamowita. Od razu zadzwoniłam do Eli Chowaniec, opowiedziałam jej historię tej malarki i padła decyzja: musimy to zrobić – wyjaśnia.
Ewa Lubacz nie ukrywa, że biografia Jadwigi Trzcińskiej poruszyła ją.
– Szokiem było dla mnie to, że taka artystka umarła w biedzie, zapomnieniu, jako stara dziwaczka z gromadą psów. Pomyślałam, że należałoby przywrócić pamięć o niej, tę z lat jej twórczości, kiedy była piękną artystką, ważną w środowisku. To było motorem dla mnie: przywrócimy jej tę godną twarz – zaznacza.
Historię o Jadwidze Trzcińskiej w formę sceniczną ubrała autorka scenariusza, Elżbieta Chowaniec, dobrze znana kieleckim widzom ze współpracy z Teatrem Lalki i Aktora „Kubuś”. Razem z Markiem Zákosteleckým stworzyła „Pod adresem marzeń”, „Planetę Einsteina” czy „Legendy ziemi świętokrzyskiej”.
Reżyserią zajęła się Judyta Berłowska. Mówi, że historia Jadwigi Trzcińskiej jest ciekawym punktem wyjścia do rozmowy o inności i zrozumieniu.
– Na ile możemy osoby, które są w jakiś sposób trudne, inne, nieprzystające do naszej rzeczywistości, może nie polubić, ale zrozumieć. Dla mnie właśnie to jest najistotniejsze w tej opowieści: czy jesteśmy w stanie zdobyć się na odrobinę empatii wobec tej bohaterki, czy jesteśmy w stanie zobaczyć w niej człowieka, dostrzec to, co my w niej zobaczyliśmy, czyli osobę niełatwą, ale inspirującą. Z listów wyłania się postać bardzo skoncentrowana na sobie, bardzo wyraźnie komunikująca swoje potrzeby i frustracje, bo przecież słynęła ze skarg – podkreśla.
Reżyser podkreśla, że malarce nie było łatwo funkcjonować w świecie.
– Wydaje się, że była silną osobowością, która nie wzbudzała sympatii w swoim środowisku i miała kłopoty z dostosowaniem się czy to do warszawskiego środowiska artystycznego czy tutaj, w Kielcach – stwierdza.
Za scenografię odpowiada Michał Lach – artysta, rzeźbiarz, modelarz, konserwator, na co dzień związany z Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach. Zaznacza, że Jadwiga Trzcińska była twórcą wybitnym, dlatego jej prace pojawiają się w monodramie.
– Część elementów scenografii została żywcem przekalkowana z jej prac. Wyszedłem z założenia, że jeśli robimy spektakl o takiej artystce, to dobrze by było, żeby inni zobaczyli przy okazji jak ona tworzyła. A te prace były na naprawdę wysokim poziomie. Część scenografii – sowa jest prawie jej sową, orzeł też jest nakreślony trochę jej kreską, kogutem też się inspirowałem – wymienia.
Warstwa brzmieniowa spektaklu to efekt pracy Wojciecha Lipińskiego, który przyznaje, że nie jest to tylko muzyka.
– Usłyszymy harfę, klawesyn, ale też całkiem ostrą piosenkę. Oprócz muzyki, w spektaklu bardzo ważną rolę odgrywają różnego rodzaju efekty. Dlatego to dla mnie było bardzo ciekawe wyzwanie, by oprócz muzyki, zrealizować ten spektakl od strony dźwiękowej – mówi.
Prapremiera spektaklu odbędzie się dziś (poniedziałek, 7 listopada) o godz. 19, na Małej Scenie Kieleckiego Centrum Kultury. Kolejne pokazy zaplanowano na 8 i 29 listopada.
Realizacja projektu wynosiła 33 tys. zł, z czego 25 tys. zł to dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a wkład własny Miasta Kielce to 8 tys. zł.
Jadwiga Prandota-Trzcińska – urodziła się w Warszawie, w 1933 roku. Absolwentka liceum Błogosławionej Kingi w Kielcach, historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Malarka, graficzka, doskonale radziła sobie z drzeworytami i akwafortami, obrazami olejnymi, gwaszami. Po ośmiu latach mieszkania w Warszawie, gdzie przyjaźniła się m.in. z Mironem Białoszewskim, wróciła do Kielc, do rodzinnego domu przy ul. Mazurskiej. Artystka parała się też publicystyką i literaturą. Była pierwszym krytykiem i teoretykiem Kieleckiej Szkoły Krajobrazu. Przez całe życie pisała listy do swojej mamy. Zmarła samotnie, w swoim domu przy ul. Mazurskiej. Jej dom i obrazy przeszły na własność miasta. Prace Jadwigi Trzcińskiej znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Kielcach, Biblioteki Narodowej. Wiele pamiątek po artystce gromadzi Muzeum Historii Kielc.