Jaskółki są już na Malcie, jednak część gatunków lepiej znoszących niską temperaturę, zostanie w Polsce do końca listopada. Na przykład żurawie wciąż widziane są w regionie Kielc – być może zostaną, by spędzić tu zimę.
Tegoroczną jesienną migrację ptaków można porównać do wielkiego międzynarodowego lotniska, gdzie ptasi pasażerowie ciągle podróżują, niekiedy zmieniając swe stałe kierunki lotów – mówi dr Jarosław Sułek, ornitolog, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Kielcach.
– Większość ptaków owadożernych odleciało na południe. Nasze jaskółki dymówki są widziane już na Malcie, czy w Grecji. Mamy jednak informacje z naszego regionu, że ten ciepły październik spowodował, iż pojedyncze ptaki owadożerne jeszcze można spotkać, choć o tej porze roku nie powinno ich już tu być. Niektóre pozostały, bo nadal jest ciepło i można zdobyć pokarm. Oczywiście, jak przyjdą przymrozki, to ten pokarm w postaci owadów się skończy i trudno będzie im przeżyć – dodaje.
Jarosław Sułek przyznaje jednak, że coraz więcej ptaków zostaje w Polsce na zimę. Ta strategia daje im większą szansę przetrwania niż migracje do ciepłych krajów.
– Mamy listopad, a wciąż można spotkać żurawie. W ubiegłym roku stado żurawi zimowało pod Pińczowem. Ptaki, które pozostały na miejscu, będą mogły wiosną szybciej przystąpić do lęgu – wyjaśnia ornitolog.
Tymczasem do Polski przylatują już pierwsze ptaki z krajów północy. Towarzystwo Badań i Ochrony Przyrody w Kielcach zaobserwowało pierwsze myszołowy włochate, które co roku przylatują ze Skandynawii, czy z północnej Rosji. Od trzech tygodni można wypatrywać najmniejszych sokołów Europy, czyli drzemlików. Jak mówi Jarosław Sułek, nie wiadomo, czy w związku z ocieplaniem się klimatu do Polski przylecą w tym roku inni goście z północy, czyli jemiołuszki.