Zakończyły się wybory parlamentarne w Stanach Zjednoczonych, w których Amerykanie wybierali przedstawicieli do Izby Reprezentantów oraz jedną trzecią składu Senatu. Według wstępnych wyników, starcie pomiędzy Republikanami i Demokratami jest bardzo wyrównane. Obecnie trwa liczenie głosów.
W ocenie Piotra Wawrzyka, wiceministra spraw zagranicznych, ostateczne rozstrzygnięcia w wyborach do amerykańskiego Kongresu nie wpłyną znacząco na kształt polityki zagranicznej USA.
– W systemie amerykańskim, to prezydent prowadzi politykę zagraniczną, a Kongres ma ograniczoną rolę. Dlatego to, czy ostatecznie większość w Izbie Reprezentantów i w Senacie będą mieć Republikanie czy Demokraci jest kwestią drugorzędną. To nie jest system parlamentarny a prezydencki- wyjaśnia.
Wiceszef MSZ jest przekonany, że wynik wyborów USA nie wpłynie na zmianę podejścia do polityki bezpieczeństwa i współpracy militarnej z Polską.
– Polityka amerykańska niezależnie od tego, kto będzie miał większość, w sprawach dla Polski najważniejszych się nie zmieni. W zakresie bezpieczeństwa w Europie, czy podejścia do rosyjskiej agresji na Ukrainę, w polityce obydwu wiodących środowisk politycznych w USA, nie ma większych różnic – ocenia.
Świętokrzyski parlamentarzysta dodaje, że zmianie nie powinna ulec także współpraca i relacje pomiędzy USA a Unią Europejską.
– Myślę, że stany pozostaną na dotychczasowym kursie. Prezydent Joe Biden ma w tej sprawie jasną wizję, a najważniejszym wyzwaniem w relacjach europejskich jest powstrzymanie Rosji i pomoc Ukrainie. W tym zakresie kluczowym partnerem Stanów Zjednoczonych, obok Wielkiej Brytanii jest Polska. Niezależnie od tego, kto wygra wybory do Izby Reprezentantów i Senatu ten stan rzeczy się nie zmieni- twierdzi.
Piotr Wawrzyk, pytany o udział i aktywność w kampanii wyborczej byłego prezydenta Donalda Trumpa, który wspierał kandydatów Republikanów, ocenił, iż jest to jasna deklaracja i zasygnalizowanie, że w przyszłości Trump będzie chciał ponownie spróbować swoich sił w wyścigu prezydenckim.
Wiceminister zwraca uwagę, że także inni byli prezydenci, jak Barack Obama i Bill Clinton wspierali swoich kandydatów demokratycznych. To specyfika tegorocznej kampanii, ponieważ do niedawna, byli prezydenci nie angażowali się w tego typu działania. – Mamy tu widać zmianę w Ameryce- dodaje.
Zdaniem wiceszefa MSZ, tylko zdecydowane zwycięstwo Republikanów w Kongresie, mogłoby świadczyć o swoistym wotum nieufności wobec polityki prowadzonej przez obecnego prezydenta Joe Bidena.
– Siły są jednak bardzo wyrównane. Ta większość, szczególnie w Senacie będzie się ważyła do ostatniej chwili. Świadczy to, iż poziom popierania, czy niechęci do polityki prowadzonej przez prezydenta Bidena, w społeczeństwie amerykańskim jest bardzo wyrównany- dodaje.
Wstępne wyniki wyborów powinniśmy poznać do czwartku.