Krzesimir Dębski – kompozytor, aranżer, autor muzyki do wielu filmów i seriali świętuje w tym roku jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Z tej okazji dziś, 10 listopada, w Filharmonii Świętokrzyskiej odbędzie się koncert pod tytułem „Muzyka srebrnego ekranu”.
Krzesimir Dębski kilka lat swojego dzieciństwa spędził w Kielcach, gdzie jego tata, Włodzimierz Dębski w latach 1956-1963 był dyrektorem szkół muzycznych. Kompozytor przyznał, że wizyta w stolicy Świętokrzyskiego to dla niego podróż sentymentalna.
– Zawsze jak przyjeżdżam do Kielc, widzę niesamowite zmiany. Niektórych moich kolegów spotykam na ulicy, są jeszcze moi koledzy ze szkoły, miałem też spotkanie w szkole muzycznej z wychowankiem mojego ojca, a dziś dyrektorem szkoły, Arturem Jaroniem. Mnóstwo jest śladów po działalności mojego ojca. Chodziłem też moimi własnymi tropami, bo byłem np., w katedrze, gdzie byłem ministrantem – relacjonował.
Powojenne dzieciństwo
Krzesimir Dębski wspominał, że jako dziecko mieszkał na rogu ulic Żeromskiego i Gwardii Ludowej.
– Mój ojciec akurat walczył w Armii Krajowej i dla niego ta lokalizacja była męcząca. Nasze podwórko potem zostało zabudowane, a teraz na części powstała filharmonia. W zasadzie ta instytucja mieści się 40 metrów od miejsca, w którym mieszkałem – zauważył.
Krzesimir Dębski żartował, że choć nie urodził się w Kielcach, to jest chyba jednym z najstarszych kielczan.
– Wciąż pamiętam Doły Siekluckiego, pamiętam, jak kopano kanały burzowe czy dziwne rzeczy, jakie się działy w sądzie. Były w nim głośne sprawy sądowe, np. braci Kozłowskich, którzy napadali na pociągi, bo nie zauważyli, że wojna się skończyła. Wpadli na tym, że mieli dużo pianin, każdy po 3-4 pianina w domu! Kiedy była ich rozprawa, to tłum ludzi przychodził pod sąd, żeby ich wspierać. Jak pisałem wspomnienia w moich książkach, to Kielce zajęły bardzo dużo miejsca – podkreślił.
Kompozytor przyznał, że był normalnym dzieckiem. Nie stronił od zabaw, choć historia jego rodziny była niezwykle trudna.
– Nasza rodzina była trochę poturbowana wojennie, byliśmy uchodźcami, przyjechaliśmy do Kielc, jako Ci ze wschodu, przez to wyzwano nas od „rusków”. Kiedyś znajomy ojca z gazety „Słowa Ludu” robił reportaż na pierwszy czerwca, na Dzień Dziecka. I zrobił mnie i bratu zdjęcie, jak się taplamy w błocie. On nie wiedział, że są to zdjęcia dzieci dyrektora szkoły muzycznej, na fotografiach było widać, że są to dzieci opuszczone, zaniedbane. To był dowód na to, że nie wszystkie dzieci świętują i dostają cukierki na Dzień Dziecka – żartował.
Wyzwanie wagi ciężkiej
To tata zauważył, że mały Krzesimir jest wrażliwy na dźwięki i zapisał go do szkoły muzycznej.
– Zacząłem chodzić do szkoły takim trybem normalnym, uczyłem się, aż zostałem kompozytorem – mówił skromnie, choć w czasie pięciu dekad pracy artystycznej Krzesimir Dębski dał się poznać jako wszechstronny artysta: skrzypek jazzowy i pianista, podjął również działalność dyrygencką. Jest autorem ponad 100 piosenek. Skomponował przeszło 40 utworów symfonicznych i kameralnych, muzykę do ponad 50 filmów fabularnych i telewizyjnych, do ponad 30 sztuk teatralnych, do wielu seriali oraz utwory dla dzieci. Ma na swoim koncie kilka musicali, a dwa lata temu napisał swoją pierwszą operę, zatytułowaną „Hiob”.
Mimo że za kilkanaście dni skończy 69 lat, a w tym roku świętuje 50-lecie pracy artystycznej, nie zamierza zwalniać tempa. Powiedział, że ciągle szuka czegoś nowego, żeby się nie nudzić.
– Teraz piszę następną operę, bo opery mnie pochłonęły. A to jest już zupełnie ciężka waga. Z wiekiem przychodzi coś takiego, że jedni idą na przedwczesną emeryturę, kombinują, jakby tu już nic nie robić, bo widocznie uprawiali zawód, którego nie lubią. A mnie się akurat przydarzyło, że to, co robię, lubię, więc znajduję sobie coraz cięższe zadania. Opera trzyaktowa to są ponad trzy godziny muzyki na pełny skład: orkiestra, chóry, soliści, wielu wykonawców. Do tego trzeba napisać libretto. Mimo że powinno sił ubywać, to mnie korci i wynajduję sobie coraz trudniejsze zadania – podkreślił.
Koncert z przebojami i nowościami
W programie koncertu, który odbędzie się 10 listopada w Filharmonii Świętokrzyskiej, nie zabraknie znanej i lubianej muzyki Krzesimira Dębskiego z filmów i seriali, m.in. z „Gwiezdnego Pirata”, „Bitwy warszawskiej 1920”, „Ogniem i Mieczem”, „Starej Baśni” czy „Rancza”.
Ale artysta szykuje także niespodzianki.
– Nie byłbym sobą, gdybym nie wprowadzał nowych utworów, które nie były grane, nie są znane. Mam 50-lecie pracy artystycznej i to jest koszmarna rzecz, bo ja dopiero teraz zacząłem myśleć, że to, co napisałem, trzeba jakoś zabezpieczyć, zrobić porządek, tę moją spuściznę jakoś usystematyzować. I to, jest bardzo trudne zajecie, ale dzięki temu odnajduję też utwory, które napisałem, a zapomniałem o tym, że je napisałem. Dlatego czeka nas wiele prawykonań – zapowiedział.
Koncert w Filharmonii Świętokrzyskiej rozpocznie się o godz. 19.00.