– Jest to typowy moralitet – tak o książce „Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie” mówi jeden z jej autorów, były prezydent Kielc, Wojciech Lubawski. Drugim jest redaktor Tomasz Natkaniec. Obydwaj we wtorek, w Pałacyku Zielińskiego, spotkali się z czytelnikami.
Czytałam Panów pierwszą książkę, która się ukazała, czyli „Małgorzata idzie na wojnę”, dlatego lektura tej powieści mnie zaskoczyła. Skąd pomysł na taki właśnie temat?
Tomasz Natkaniec: – Z nami jest tak, że Wojtek sypie pomysłami, a potem wspólnie to realizujemy. Najczęściej ja piszę. W tym przypadku też tak było. Mniej więcej półtora roku temu Wojtek zaproponował mi napisanie nowej książki. Jak powiedział, nosił się z tym pomysłem dłuższy czas. Kiedy przedstawił mi swój pomysł, uznałem, że rzecz jest warta realizacji. Siedliśmy i napisaliśmy rzeczywiście zupełnie inną powieść niż „Małgorzata idzie na wojnę”, chyba poważniejszą, bo „Małgorzata…” była typową powieścią awanturniczą, a ta jest próbą opisania tego, co widzimy dookoła nas, z czym się stykamy na co dzień, i jest też tu odwieczna historia walki dobra ze złem.
Wojciech Lubawski: – My współpracujemy ze 20 lat, a kilkanaście to na pewno. Sami też piszemy, więc to nie jest tak, że tylko współpracujemy. Tomek właśnie kończy trzeci tom świetnej sagi rodzinnej, natomiast ja, po 50 urodzinach, napisałem powieść, która była swoistym rozliczeniem mojego życia. Podobno dobra książka, ale nie mogłem jej wydać, mimo że byli chętni. Powód? Nie zgodziła się na to moja żona, bo książka była zbyt osobista.
Rozpoczęliśmy współpracę nad „Małgorzata idzie na wojnę”, potem napisaliśmy „Drugą wojnę Małgorzaty”, która jeszcze się nie ukazała, i trzecią część „Małgorzaty” która jest w scenariuszu, ale nie mamy czasu, żeby się za nią wziąć.
Natomiast ta książka to jest typowy moralitet. Chcemy opowiedzieć, jak dziś wygląda świat widziany naszymi oczami. Mówimy o Polsce, mówimy o Krakowie, ale też o Stanach Zjednoczonych. Nie ma różnicy. Nie jest to jednak żadna dydaktyka, my nikogo nie chcemy uczyć, tylko pokazujemy przykłady, gdzie można zabrnąć, kiedy się człowiek myli. Nam się ta książka podoba.
Dużo mówimy o „Małgorzacie”. W książce „Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie” także pobrzmiewają echa Małgorzaty, ale zupełne innej, tej od „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa.
W.L.: – Obaj jesteśmy miłośnikami tej powieści i, jak gdzieś Tomek powiedział, to jest książka naszego życia. Ja się z tym zgadzam, bo to jest fenomenalny utwór pod wieloma względami. Myślę, że kuszące było pokazać, jak po blisko stu latach, wygląda świat, o którym pisał Bułhakow. Czy on się bardzo zmienił? Moim zdaniem nie. Niewiele się zmieniło. Mało tego, naszym zdaniem świat poszedł jeszcze dalej, wynaturzając się.
Nawiązując do tego, co Pan powiedział, już w prologu pojawia się takie zdanie, że ludzi napędza pożądanie. „Pożądają władzy, pieniędzy, seksu”.
T.N.: To chyba zawsze było jest i będzie, bo taka jest natura człowieka. Wielu pisarzy lepszych od nas to zauważało i pisało o tym książki. Ale to jest temat, który także nas fascynuje: dlaczego człowiek za wszelką cenę brnie w zło, mimo że ma dobre wzorce. I chyba o tym jest ta opowieść. Pokazujemy w książce to, czego pożądamy w siedmiu albo w ośmiu wątkach, które dotyczą tych głównych, ludzkich namiętności. Pokazujemy też, czym to się może skończyć, w jaką ślepą uliczkę możemy zabrnąć.
W.L.: Pożądanie zestawiamy z miłością. Uważamy, że miłość jest przeciwwagą, i tą drogą, którą powinniśmy iść. My nie uczymy nikogo, że powinien chodzić do kościoła, czy wierzyć. Uważamy tylko, że miłość jest sposobem na to, żeby nie oszaleć, i żeby wybrać dobrze, by potem niczego nie żałować, bo czas jaki mamy, jest nieprzewidywalny. Na tych stronach można się tego doszukać.
W Panów książce mamy zło, mamy dobro, ale nie brakuje też poczucia humoru.
T.N.: Uważam, że jeśli zdecydowaliśmy się mówić o poważnych rzeczach, to nie można tego robić do końca poważnie. Należy spojrzeć z pewnego dystansu. Sądzę, że jeśli będziemy brać to, co nas otacza, tak do końca na serio, to nie będzie dobre. Trzeba stanąć z boku, spojrzeć z dystansu. Tak jest w tej książce, że niektóre sceny, postaci, wątki są dowcipne. To był świadomy zabieg, żeby, tam gdzie się dało, sięgnąć po humor.
A który z Panów zaproponował, by na okładce książki pojawił się obraz Krzysztofa Jackowskiego, pt. „Niczego do grobu nie zabierzecie”.
W. L.: Przyjaźniliśmy się z Krzysztofem. Kiedy napisałem pierwszą książkę, pt. „Korale dla Małgorzaty”, poszedłem z nią do Krzysztofa i Danusi. Byłem ciekawi, jak ją odbiorą. Chciałem, żeby Krzysztof powiedział mi, co o niej sądzi. Ale on nie zrobił tego, tylko kilka dni później przyniósł mi obraz, na którym jest sędziwy Pan Bóg, wręczający czerwone korale. Krzysztof był facetem, który miał olbrzymie poczucie humoru, był fantastycznym komentatorem świata. Znam wiele jego obrazów. Dlatego jak już napisaliśmy tę książkę, chciałem aby obraz „Niczego do grobu nie zabierzecie” był na okładce, bo on tak naprawdę oddaje to, o co pani pytała na początku, czyli o pożądanie. Nie zabierzemy ze sobą do grobu nie tylko tych rzeczy materialnych, ale także tych wrażeń, które zbieramy. Dlatego ucieszyłem się, że Danusia – żona Krzysztofa wyraziła zgodę na wykorzystanie tego obrazu.
Komu Panowie polecają tę książkę?
T.N.: – Staraliśmy się ją pisać tak, żeby była dla każdego.
W.L.: – Ja bym podzielił odbiorców na dwie grupy. W pierwszej są osoby, które są zakochane w „Mistrzu i Małgorzacie”. Nie chcieliśmy tej powieści naśladować, tyko odwołać się do mistrza, jakim był Bułhakow, do kanonu światowej literatury, ale potem już idziemy swoją drogą. Ale także ci, którzy nie znają „Mistrza i Małgorzaty” mogą znaleźć tam bardzo dużo.
Wojciech Lubawski – z wykształcenia inżynier budownictwa lądowego, ukończył Wydział Budownictwa Lądowego na Politechnice Krakowskiej. W latach 1999-2001 był wojewodą świętokrzyskim. W 2002 roku został prezydentem Kielc. Piastował tę funkcję do 2018 roku. Wraz z Tomaszem Natkańcem napisał powieści „Małgorzata idzie na wojnę” oraz jej niewydaną jeszcze kontynuację – „Druga wojna Małgorzaty”.
Tomasz Natkaniec – dziennikarz i redaktor. Pracował między innymi w „Słowie Ludu”, „Gazecie Kieleckiej” oraz „Echu Dnia”. Od 2008 roku jest redaktorem prowadzącym kieleckiego Tygodnika eM oraz redaktorem strony internetowej Radia eM. Od kilkunastu lat zamieszcza w tygodniku swoje felietony.