Czym była „podłaźniczka”? Do czego służyły „scyponki”? Jak zabezpieczano pole przed chwastami?
Jak mówi Beata Ryń z Muzeum Wsi Kieleckiej najbardziej popularnym zwyczajem, który zresztą przetrwał do dziś, było zadbanie, by dom posprzątać i przystroić.
W dzień wigilijny zamiatano całe domostwo, a następnie, u powały (pod sufitem) zamiast choinki zawieszano „podłaźniczkę”, czyli czubek jodły. Ścięte drzewko zawieszano tak, by była skierowana czubkiem ku podłodze, czyli odwrotnie niż dzisiejsze choinki. Dbano, by była pięknie przystrojona ręcznie wykonanymi ozdobami z bibuły i słomy. Wisiały na niej także orzechy włoskie oraz będące symbolem zdrowia i raju, jabłka.
Wśród ozdób wyróżniały się papierowe pajączki i jeżyki oraz bibułowe łańcuchy. Charakterystyczne dla kielecczyzny były ozdoby wykonane ze słomy, m.in. słońca i rybki.
– „Podłaźniczkę” ozdabiano też tzw. „światami”. Były to trójwymiarowe ozdoby wykonane z opłatka sklejonego śliną. Gospodarze chuchali i dmuchali na nie, żeby przepowiedzieć z nich jaki będzie następny rok. Wróżbę snuto z tego, jak długo „światy” wytrwały w niezmienionym kształcie i kolorze, a także, czy ktoś ich nie ukruszył lub, czy nie zalęgło się w nich robactwo – mówi Beata Ryń.
We wszystkich czterech rogach izby stawiane były snopki słomy zwane „scyponkami”. W drugim dniu świąt słoma z nich była rozrzucana na polach, a czyniący to gospodarz wypowiadał słowa „łoset, łoset, święty Szczepan mówi, żebyś se posedł”. Wierzono, że taki obrządek ustrzeże przyszłe plony przed zarazą i chwastami jak choćby wymieniony w zawołaniu, oset.
Beata Ryń tłumaczy, że z pozostałej części słomy skręcane były powrozy, którymi owijano pnie drzew w sadzie, by zapobiegać przedostawaniu się robactwa i szkodników w wyższe partie drzew. Wtedy też odbywał się, charakterystyczny dla kielecczyzny, zwyczaj „straszenia drzew owocowych”, wedle którego gospodarz wstawał od wieczerzy i szedł do sadu z siekierą, by w towarzystwie rodziny przyłożyć ostrze do pnia, strasząc, że chce ściąć to drzewko. Wtedy w imieniu drzewa, któryś z domowników zapewniał gospodarza, że drzewko będzie rodzić dorodne owoce w kolejnym roku i nie trzeba go jeszcze ścinać, następnie wracano do stołu kontynuować wieczerzę.