Dawne wigilijne potrawy i zwyczaje, panujące na świętokrzyskiej wsi przy świątecznym stole różniły się od obecnych, a i potraw nie zawsze bywało 12. W wigilię od rana aż do wieczerzy obowiązywał ścisły post, a gdy już zaczęto biesiadę, nie wolno było odłożyć łyżki na stół, dopóki nie zrobił tego gospodarz.
Beata Ryń z Muzeum Wsi Kieleckiej przekonuje, że wigilia nie była łatwym dniem.
– Przede wszystkim obowiązywał post, pito tylko wodę, czasem zjedzono trochę suchego chleba i z wytęsknieniem czekano wieczerzy. Gdy ta już się zaczęła, na stół trafiały wyłącznie bezmięsne, postne potrawy – mówi,
O tym, co pojawiało się na stole, decydowała zamożność danej rodziny.
– W potrawach królowały kapusta, rośliny strączkowe i grzyby. Te dwa ostatnie dania uważane były przez mieszkańców dawnej wsi za przynależące do tzw. strefy śmierci. Kiedyś wieczerza wigilijna miała charakter zaduszny, wierzono, że tego dnia przodkowie mogli pojawić się w izbie i zasiąść do kolacji razem z domownikami. Menu komponowano tak, aby było jadalne dla ludzi, ale oparte na potrawach, które uważano za pokarm duchów, jak np. grzyby lub groch, ale też mak znany z właściwości usypiających, który mógł ułatwić kontakt z duchami – wyjaśnia Beata Ryń.
Niektóre składniki są obecne na naszych stołach również współcześnie. Dawny pokarm duchów to dzisiaj pierogi lub zupa z grzybami, makowiec, kutia, pojawia się też groch z kapustą.
Dodatkowe nakrycie ustawiano dla przodka, który przybywał, by zasiąść razem ze swymi bliskimi lub dla Jezusa wędrującego ze św. Szczepanem i przybierającego różne postaci, jak choćby dziada proszalnego. Stąd w ten szczególny wieczór nikomu nie odmawiano gościny i strawy.