Legendarny dokumentalista folkloru Kielecczyzny, Radomszczyzny, Powiśla i północnej Małopolski. Dziennikarz Polskiego Radia Kielce. Kolberg świętokrzyskiej ziemi. Niestrudzony wędrowiec po wiejskich i małomiasteczkowych ścieżkach i uliczkach. Miłośnik tradycji i pięknej muzyki – Piotr Gan.
Najpierw było trio: Piotr Gan – redaktor, Ryszard Makowski – technik wozu i Boguś Orzechowski – główny kierowca samochodu Lublin, który był w stanie dojechać do każdej miejscowości.
– A kiedy była mgła, to Rysiu biegł przed samochodem z latarką. Piotr był bardzo poukładanym, spokojnym człowiekiem, potężnie zbudowanym mężczyzną o tubalnym głosie – wspomina Jerzy Szczepanek, wieloletni współpracownik Piotra Gana, towarzysz jego wypraw nagraniowych.
– Pamiętam Piotra jako ciepłego, życzliwego człowieka. Zawsze pośród ludowych utworów, znajdującego czas na towarzyskie pogawędki, często przy herbatce w radiowym bufeciku, albo z powagą kroczącego przez korytarze w skórzanych półbutach, czasem z papierosem wetkniętym w szklaną „lufkę”. Bywałem też świadkiem prawie codziennych rytuałów przywożenia i odwożenia Piotra, do i z rozgłośni, przez żonę Irenę, która była dyrektorem Delegatury Estrady Łódzkiej w Kielcach. Podróże te odbywały się najpierw Syrenką, a później Wartburgiem – mówi Leszek Ślusarski, dziennikarz Radia Kielce.
Z Włodzimierza Wołyńskiego do Kielc
Piotr Gan urodził się 7 stycznia 1914 roku w Kamieńcu Podolskim w rodzinie sędziego grodzkiego. Szkołę podstawową ukończył we Włodzimierzu Wołyńskim, gimnazjum w Sarnach, zaś maturę uzyskał w liceum w Wilnie. Jeszcze podczas nauki w szkole średniej rozpoczął studia wokalne (natura obdarzyła go barytonem) w Konserwatorium Muzycznym w Wilnie. Po otrzymaniu dyplomu śpiewaka podjął jednak pracę jako leśniczy we Włodzimierzu Wołyńskim. Właśnie tam zetknął się po raz pierwszy z ludową sztuką i rzemiosłem.
Wojenne losy rodziny Ganów rzuciły ją na Kielecczyznę. Podczas transportu wiozącego mieszkańców Włodzimierza Podolskiego na roboty przymusowe do Niemiec udało się im przekupić konwojentów i uciec w Starachowicach. Tutaj po wojnie Piotr Gan podjął pracę w wydziale kultury starostwa powiatowego. Później został zastępcą dyrektora do spraw kultury w Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Kielcach. Aż wreszcie, w połowie lat 50-tych minionego wieku, zaczął publikować artykuły dotyczące regionalnych twórców ludowych w dodatku kulturalnym do dziennika „Słowo Ludu”. Stąd był już tylko mały krok do pracy redaktora w Radiu Kielce.
Z mikrofonem przez Kielecczyznę
W 1960 roku Piotr Gan zrezygnował z intratnej posady w Wydziale Kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach i uległ magii radia, które pozwalało na rejestrowanie żywej muzyki autentycznych twórców ludowych. Co ciekawe, nigdy nie zdecydował się na pracę etatową, ale pozostał wolnym duchem, dziennikarzem współpracującym z Polskim Radiem Regionalną Rozgłośnią w Kielcach. Od tej chwili rozpoczynają się jego legendarne wyprawy owocujące dźwiękowym zapisem tradycji świętokrzyskiej ziemi i jej okolic.
– Jak zacząłem nagrywać z Piotrem, a był to rok 1967, jego ulubionym mikrofonem był Telefunken – wspomina Jerzy Szczepanek. – To był pojemnościowy mikrofon monofoniczny, nazywaliśmy go „paluszek”. I teraz trzeba sobie wyobrazić nagranie: sześcioosobowa kapela, dwadzieścia osób śpiewających, solista na przedzie i tylko jeden mikrofon! I to się dało nagrać. Słynny wóz Lublin miał dwa magnetofony, które pracowały z prędkością przesuwu taśmy 38 centymetrów na sekundę. Była również mała konsoleta z potencjometrami i cztery wejścia mikrofonowe. Obok była druga konsoleta, można je było połączyć i uzyskać siedem wejść mikrofonowych. Piotr był jednak uparty, chciał tylko jeden mikrofon do nagrania całej kapeli – dodaje.
– Kiedyś pojechaliśmy na nagranie, żeby zarejestrować kapelę Stanisława Barszcza z Jawora Soleckiego ze śpiewającym Stanisławem Penksykiem. Mieliśmy już wtedy nie Lublina, a Robura. To była całkiem inna klasa, bo można było podłączyć nawet kilkanaście mikrofonów, była też wprowadzona korekcja barw. I nagrałem tę kapelę na ośmiu mikrofonach. Piotr Gan już nie był zadowolony podczas nagrania, potem przez długi czas tych nagrań nie prezentował na antenie, bo uważał, że były nieudane. Dziwił się nawet Stasiu Penksyk – wspomina Jerzy Szczepanek. – „Przecież puszczałeś mi to po nagraniu i wszystko wyszło dobrze!”. Potem Piotr Gan przekonał się do tych nagrań, ale trzeba było naprawdę długo poczekać.
Jerzy Szczepanek dodaje, że podczas nagrania Piotr Gan miał zawsze notes i stoper. – Nie daj Boże jak ktoś zagrał polkę czy oberka powyżej dwóch minut. Zaraz było „stop, chłopy, macie zagrać minuta trzydzieści pięć sekund, najwyżej minuta pięćdziesiąt”. I gdy nagranie trwało minuta dwadzieścia sekund, to Piotr podnosił rękę, co oznaczało, że trzeba było szykować się do końca – opowiada.
– Kiedy jechało się na nagranie, to było święto całej wsi. Potrafili świnie bić, a przyjęcie było jak na weselu. Po nagraniu były tańce, do rana się bawiliśmy. A jak musieliśmy jechać to do samochodu wyprowadzała nas kapela. Pół wsi się bawiło. Bo „Radio przyjechało” – mówi Jerzy Szczepanek.
Efekty tych wypraw prezentowane były w Radiu Kielce w cieszących się olbrzymią popularnością i słuchalnością audycjach „Muzyczna premia tygodnia”, „Muzyczne przebieranki”, „Z fonoteki naszego folkloru”. W czasie ich emisji na antenie niemal z każdego okna mieszkań w regionie świętokrzyskim słychać było swojską nutę. Wiele takich audycji Piotr Gan zrealizował we współpracy z Czesławem Kussalem, także dziennikarzem Radia Kielce przeprowadzającym rozmowy z ludowymi artystami.
Wspomnienia z radiowego pokoju
– Pana Piotra poznałem na początku listopada 1976 roku, kiedy zacząłem pracę w redakcji muzycznej Polskiego Radia Regionalnej Rozgłośni w Kielcach – opowiada Leszek Ślusarski, dziennikarz Radia Kielce. – Na jego biurku, sąsiadującym z moim, a także półkach regału zawsze leżały stosy pudełek z taśmami, na których utrwalone były pojedyncze nagrania ludowych muzykantów: te nowe, jeszcze opisane ręcznie, z których to opisów, do każdego utworu, sporządzano w taśmotece naklejane metryczki. Jeśli utwory trwały średnio 1 lub 2 minuty to łatwo wyliczyć ile ich potrzebował Piotr Gan do zredagowania 30-minutowej audycji. A zwykle takie około półgodzinne „zestawy”, niekiedy pełne różnych wersji utworów, nagrywano podczas wyjazdów na wieś.
Leszek Ślusarski dodaje, że podobnie było z pobieranymi z półek taśmoteki nagraniami wcześniej już zarchiwizowanymi, wybieranymi do codziennych programów muzyki tradycyjnej. Każde z nich trzeba było przed emisją zweryfikować (sprawdzić stan rozbiegówek, sklejek oraz początku i końca utworu), aby wykluczyć błędy i pomyłki, zakleić pudełko „banderolą” z taśmy klejącej i na niej się podpisać.
– Naręcza takich tasiemek, podtrzymywanych od dołu splecionymi dłońmi, a od góry brodą nosił Piotr (a był wysoki), zwykle dwa razy w miesiącu, do taśmoteki. Po schodach z drugiego na pierwsze piętro. Zresztą ten element prac transportowych nie był obcy ani Januszowi Wosiowi (kierownikowi redakcji muzycznej), ani mnie – dodaje Leszek Ślusarski.
Ludowe, czyli autentyczne
– Piotr Gan miał ugruntowane upodobania – wspomina Jerzy Szczepanek. – Nie dopuszczał, żeby w kapeli grał saksofon. Mogły być skrzypce, trąbka, klarnet, inne instrumenty, ale nie saksofon. To nie był instrument ludowy.
Z tym tematem łączy się także kolejne wspomnienie Leszka Ślusarskiego, który w Radiu Kielce odpowiadał wówczas głównie za muzykę jazzową:
– Do niedzielnych audycji Piotra Gana słuchacze słali mnóstwo listów z różnymi prośbami. Pewnego słonecznego dnia 1977 roku Piotr otworzył list z Koniecpola. Przeczytał go, wstał zza biurka, podszedł do Janusza, później do mnie. Ujrzałem pięknie wykaligrafowany wiecznym piórem dość długi list, a Piotr wskazał taki fragment: „Szanowny Panie Piotrze. Proszę puszczać więcej nagrań kapel unowocześnionych, takich z saksofonami, organami i basówkami, bo te Pendereckie i Nahorne to tylko gamy grają”.
Janusz Woś (w Radiu Kielce odpowiadał głównie za muzykę poważną) tak to skomentował: „Prośba do Piotra, a nam się oberwało”.
Saksofonów – wykorzystywanych przez niektórych muzykantów, bo są głośniejsze od zgodnych z tradycją klarnetów – Piotr Gan nie akceptował. Sporadycznie, choć „w boleściach” ucha i ducha, bywał zmuszany, a te „unowocześnione” kapele omijały go szerokim łukiem. – Przez prawie 25 lat obcowania ze zbiorem tradycyjnej muzyki ludowej, którego znaczącą część stanowią nagrania zrealizowane dla Radia Kielce pod kierunkiem Piotra, znalazłem wśród nich zaledwie kilku dawnych saksofonowych grajków, członków kapel – mówi Leszek Ślusarski.
Spuścizna Piotra Gana
W kręgu zainteresowań Piotra Gana znajdowała się nie tylko ludowa muzyka, ale i rękodzieło. Lubił zbierać wyroby kowalskie, obrazy i rzeźby tworzone przez ludowych artystów. Przyczynił się także do zbudowania kolekcji Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, miał udział w działalności Zespołu Pieśni i Tańca „Kielce”.
Jednak nadzwyczajną wartością są unikalne nagrania dokumentujące ludową tradycję muzyczną. To około czterech tysięcy nagrań wiejskich kapel, ćwierć tysiąca audycji o obrzędach i zwyczajach ludowych. Wiele z nich było prezentowanych nie tylko w Radiu Kielce, ale również na antenie ogólnopolskiej.
– Rzadko widziałem Piotra zdenerwowanego – wspomina Leszek Ślusarski. – Pamiętam jednak, jak, a to był 1979 rok, jego poirytowanie sięgnęło zenitu. Piotr po ludzku wręcz się wściekł, bowiem… zginęła mu duża taśma (40’/38 cm/sec) z główną częścią audycji zgranej na najbliższą niedzielę. Szybko się okazało, że sprawcą tego ogromnego zamieszania był Marian Domański, redaktor muzyki ludowej Programu II Polskiego Radia, który dość często przyjeżdżał do Radia Kielce (czasem na parę dni) wabiony kolejnymi nagraniowymi zdobyczami Piotra. Kopiował je na potrzeby swoich programów ogólnopolskich. Zdarzało mu się jednak „zapominać” o oczywistych zasadach i zabierał do Warszawy taśmy Piotra, te długie, zawierające cały materiał z danej sesji nagraniowej. Niekiedy były to jedyne taśmy zawierające finalne wersje nagrań, po niezbędnych montażach i korektach (cięciach i klejeniach) Piotra. Taśmy zgrane na nowo, gotowe do podziału na poszczególne utwory, przyklejania rozbiegówek, opisania i przekazania do taśmoteki – mówi Leszek Ślusarski.
W przypadku przywłaszczonej audycji – jak wspomina Leszek Ślusarski – interwencja okazała się skuteczną i skopiowana taśma na czas wróciła do Kielc, także dzięki tzw. „dworcówkom”, przesyłkowym usługom kierowników pociągów.
A pociąg do nagrań zrealizowanych pod okiem i uchem Piotra Gana nie gaśnie, ponieważ każdego tygodnia brzmią one w audycjach Radia Kielce: „W ludowych rytmach” i „Graj kapelo!”, a także w Folkradiu – całodobowym radiu internetowym emitującym muzykę tradycyjną ze zbiorów Radia Kielce. Piotr Gan ciągle jest więc z nami.
Strona internetowa archiwum-gana.pl powstała w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Dianie Szawłowskiej. Obecnie jest rozwijana w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Piotrowi Baczewskiemu oraz dofinansowaniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jednym z partnerów strony jest Radio Kielce.