W 2022 roku codzienne zakupy zdrożały średnio o 19,1 proc. rdr – wynika z najnowszego raportu platformy analityczno-badawczej UCE Research. Zdaniem ekonomistki z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku dr Anny Semmerling szczytu inflacji należy spodziewać się na przełomie I i II kw. 2023 roku.
Według ekonomisty z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu dr Tomasza Kopyściańskiego, ogromny wpływ na ceny produktów tłuszczowych ma wojna w Ukrainie.
– Ukraina i Rosja miały przed 2022 rokiem bardzo duży udział w produkcji i eksporcie art. roślinnych do Polski oraz innych krajów. To uległo istotnemu ograniczeniu, co przy utrzymującym się stałym wysokim popycie konsumpcyjnym na te towary wpłynęło na wysokie wzrosty cen – wyjaśnił Kopyściański.
Jego zdaniem kluczowe znaczenie na podwyżki miał duży wzrost opłat za energię i ogrzewanie, który przełożył się na ogólne koszty utrzymania sklepów, a w konsekwencji na ceny detaliczne. Istotny wpływ miały też drożejące paliwa a także podwyżki pensji pracowników sklepów. Do tego doszły czynniki podażowe, związane z ograniczoną dostępnością niektórych towarów, co szczególnie odbiło się na cenach wyrobów tłuszczowych i artykułów sypkich.
– Ponadto zwiększyły się koszty produkcji takich towarów, jak np. cukier, papier, pieczywo, wędliny oraz karmy dla zwierząt – wskazał Kopyściański. Dodał, że czynnikiem łagodzącym wzrosty cen żywności wciąż jest tarcza antyinflacyjna, polegająca na zastosowaniu obniżonych stawek VAT dla konsumentów.
Analitycy i autorzy raportu z UCE Research wskazali, że ubiegły rok był rekordowy, jeśli chodzi o podwyżki cen mleka. Wpływ na to miały takie czynniki, jak dość suchy okres letni, czy drożejąca pasza, która mocno wpłynęła na ceny mleka w skupie.
– Obecnie na rynku widać, że ceny w skupach spadły. Jednak w naszej ocenie nie zwiastuje to jeszcze tego, że nabiał w sklepach potanieje. Co prawda na rynku dodatkowo widać spadek zamówień na produkty mleczarskie, co powinno się wiązać ze spadkiem cen w sklepach, ale sytuacja może być tylko chwilowa – wskazano w publikacji. Zaznaczono, że w tym roku nabiał będzie sukcesywnie drożał i będzie tak do czasu ustabilizowania kosztów produkcji mleka.
Zdaniem ekonomistki z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku dr Anny Semmerling, jeśli sytuacja polityczna i gospodarcza nie ulegnie drastycznemu pogorszeniu w 2023 roku, to tempo wzrostu cen w sklepach nie będzie już tak duże, jednak – jak oceniła – „będzie drogo”. Dodała, że w roku 2023 nie unikniemy wzrostu cen wielu produktów m.in. ze względu na wzrost kosztów pracy, chociażby w związku ze wzrostem płacy minimalnej czy rosnącymi cenami energii elektrycznej. Według ekonomistki szczytu inflacyjnego należy spodziewać się na przełomie I i II kwartału 2023 roku, przy czym przełomowym okresem będą Święta Wielkanocne, które „mogą jeszcze zaskoczyć wzrostem cen w sieciach handlowych”.
Produktem, na który presja inflacyjna będzie malała, według Semmerling, będzie m.in. mięso, co powinno doprowadzić do stabilizacji, a może nawet spadku jego cen, w zależności od rodzaju. Jej zdaniem wołowina może w najbliższym czasie stanieć, natomiast drób – podrożeć.
– Przy spadku konsumpcji Polacy będą częściej kupowali tańsze produkty, na droższe spadnie popyt, a tym samym cena mięsa może się obniżyć – wyjaśniła.
W ocenie ekonomistki dotychczasowe działania sieci handlowych i ich strategie cenowe wynikały z globalnych wzrostów cen surowców oraz były skorelowane z oczekiwaniami rynkowymi. Natomiast w ciągu 2-3 lat popyt konsumpcyjny będzie malał, „co spowoduje, że wielu przedsiębiorców może stanąć w obliczu kryzysu, z którym nie każdy sobie poradzi”.
Ostrożnie do efektów walki z inflacją podchodzi również konsultant merytoryczny badania z Hiper-Com Poland Julita Pryzmont.
– Inflacja trochę straci na dynamice, ale wciąż będzie dwucyfrowa i będzie dalej mocno odczuwalna dla portfeli zwykłych Polaków. Jest bardzo prawdopodobne, że dymnika wzrostu cen spadnie poprzez osłabiony popyt na rynku, ale to wcale nie oznacza, że ceny w sklepach będą niższe. Po prostu będą wolniej rosły – powiedziała. Dodała też, że 2023 r. jest rokiem wyborczym.
– To będzie wiązało się z kolejnymi obietnicami, a co za tym idzie, zamiast hamować inflację, będziemy ją niestety dalej podsycać, co w w dłuższej perspektywie może być dość niebezpieczne dla portfeli konsumentów – wyjaśniła.
W raporcie zwrócono uwagę, że rosnące koszty utrzymania sklepów mogą być już trudne do przerzucenia na klienta.
– Od końca 2022 roku obserwujemy, jak drastycznie zmniejsza się na rynku ilość sklepów, które nie są w stanie utrzymać rentowności przy rosnącej dynamice kosztów funkcjonowania. Możemy spodziewać się pogłębienia tego trendu w bieżącym roku – podsumował dr Kopyściański z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Raport pt. „Indeks cen w sklepach detalicznych” ukazuje się co miesiąc od blisko 6 lat. Analiza pokazuje średnią wartość cenową, notowaną rok do roku. W tej odsłonie porównano wyniki z całego 2022 i 2021 roku. Dotyczyło to 12 kategorii i 52 najczęściej wybieranych przez konsumentów produktów codziennego użytku. Łącznie zestawiono ze sobą blisko 570 tys. cen detalicznych z prawie 41 tys. sklepów należących do 65 sieci handlowych. Badaniem objęto wszystkie na rynku dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience oraz cash&carry docierające ze swoją ofertą do większości konsumentów w Polsce.