Mimo kalendarzowej zimy, po ciepłym Nowym Roku, przyroda poczuła wiosenny zew. W mieście można spotkać sprzedawane na bazarach wierzbowe bazie, a w lasach oznak wiosny jest znacznie więcej.
Jak informuje Paweł Kosin z Nadleśnictwa Daleszyce, brak ujemnych temperatur wpływa na dezorientację w świecie roślin i zwierząt. Przyroda zachowuje się jak na przedwiośniu.
– Normalnie w styczniu powinniśmy mieć mróz i śnieg. Zamiast tego od połowy stycznia spotykamy kwitnące pędy leszczyny i wierzby – zwraca uwagę.
Rzecznik podkreśla, że obecne temperatury są szczególnie niebezpieczne dla roślin nieodpornych na mrozy.
– Istnieje ryzyko, że drzewa i krzewy owocowe mogą przemarznąć, bo jeśli ruszą z rozwojem to przy późniejszych przymrozkach rozwinięte pąki przemarzną i znowu będzie problem z owocami – mówi leśnik.
Zdezorientowana jest również fauna. Osoby mieszkające na obrzeżach lasu zgłaszają leśnikom słyszane odgłosy żurawi, które normalnie w styczniu nie powinny się zdarzyć, bo ptaki powinny odlecieć do ciepłych krajów.
– Zaobserwowano borsuki, które pozostają cały czas aktywne, podczas gdy o tej porze roku powinny trwać w śnie zimowym. Z kolei bieszczadzcy strażnicy przesyłają sygnały o tym, że również tamtejsze niedźwiedzie nie zasnęły na zimę. Przyroda czuje się oszukana – dodaje Paweł Kosin.
Nietypowe zachowanie zgłaszają też właściciele pasiek. Wybudzone z hibernacji pszczoły mają zwiększone zapotrzebowanie na pokarm. Jeśli opuszczą ul, może dojść do tzw. spadku i wyginięcia całej pszczelej rodziny.