Sąd aresztował w piątek na trzy miesiące 75-latka, podejrzanego o doprowadzenie w styczniu br. do wybuchu gazu w budynku plebanii parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach-Szopienicach. Zginęły wówczas dwie mieszkające tam osoby – żona oraz córka tego mężczyzny.
Jak wcześniej informował prok. Duda, zatrzymanemu w piątek rano mężczyźnie przedstawiono zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wybuchu gazu ziemnego w budynku przy ul. Bednorza w Katowicach, co zagrażało życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, a następnie doprowadzenia do eksplozji, w wyniku której doszło do częściowego zawalenia się budynku, w czego konsekwencji dwie osoby straciły życie, a trzy inne doznały obrażeń ciała.
Podczas przesłuchania w prokuraturze 75-latek nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia, które – jak zaznacza prokuratura – są częściowo zbieżne z ustaleniami śledztwa. Za zarzucane mu przestępstwo grozi kara od pół roku do 8 lat więzienia.
Mężczyzna, który w piątek został zatrzymany sam został w nim poważnie ranny w wybuchu, wiele dni spędził w szpitalu. Jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze został przewieziony do Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach. Biegli, którzy go badali, wydali opinię, że może brać udział w czynnościach procesowych.
Do wybuchu doszło 27 stycznia ok. 8.30 w Katowicach-Szopienicach. Początkowo wydawało się, że wszystkie osoby, które przebywały w probostwie parafii ewangelicko-augsburskiej w chwili eksplozji wyszły z katastrofy cało, jednak później okazało się, że w gruzowisku zostały 69-latka i jej 40-letnia córka – obie zginęły. Ich mąż i ojciec został przewieziony do szpitala.
Kilka dni później media poinformowały, że otrzymały list podpisany przez całą tę trójkę, który został wysłany do redakcji krótko przed tragedią. Jest w nim zapowiedź rozszerzonego samobójstwa. Autorzy listu napisali, że, będąc w ciężkiej sytuacji, o pomoc zwrócili się do księdza, u którego zamieszkiwali i dla którego pracowali; czuli się przez niego oszukani.
Informację o nieporozumieniach w plebanii potwierdził proboszcz parafii oraz w biskup diecezji katowickiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Marian Niemiec. Jak informował biskup, konflikt pomiędzy rodziną, która miała napisać list a parafią trwał od lat, a jego tłem były kwestie finansowe. Spór oparł się o sąd, który przyznał rację parafii. Jak opisywał biskup, rodzina, która przed laty zajmowała się kościołem, mieszkała w plebanii i była utrzymywana przez parafię, nie płaciła czynszu czy za media; od lat nie zajmowała się już kościołem.