To bardzo zła decyzja dająca argumenty rosyjskiej propagandzie i dzień absolutnej hańby MKOl – powiedział we wtorek (28 marca) wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, komentując decyzję MKOl o przywróceniu możliwości startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych.
Przewodniczący MKOl Thomas Bach przekazał na konferencji prasowej w Lozannie, że zarząd organizacji „w odpowiednim czasie” zdecyduje o możliwości startu Rosjan i Białorusinów w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Bach dodał, że Ukraina, Polska, Estonia, Łotwa i Litwa grożą bojkotem imprezy w przypadku dopuszczenia do rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi.
Do sprawy odniósł się w rozmowie z PAP wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. „Pytanie podstawowe dziś brzmi: co się zmieniło, że teraz taka decyzja zapadła – po tym, co się zdarzyło w Buczy, Irpieniu, Hostomelu – czym się kierował MKOl, co wydarzyło się w postawie tych grup sportowców, że mają być teraz dopuszczeni do rozgrywek?” – pytał.
„Moim zdaniem, niezależnie od tych uwarunkowań, o których mówi MKOl, jest to bardzo zła decyzja, dająca Władimirowi Putinowi taki argument dla propagandy, że +o proszę, Zachód już zaczyna mięknąć, już nasza twarda postawa zaczyna przynosić skutek, zaraz zobaczycie, będą znosić kolejne sankcje+. To usłyszy społeczeństwo rosyjskie. To dzień absolutnej hańby Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego” – oświadczył.
Wawrzyk stwierdził, że jeśli ta decyzja zostanie utrzymana, to jego osobistym zdaniem Polska nie powinna brać udziału w rozgrywkach, a jeśli zostanie także podtrzymana w przypadku igrzysk olimpijskich – to także i w nich polscy sportowcy nie powinni uczestniczyć.
Wiceminister zaznaczył jednocześnie, że to nie może być decyzja jednostkowa. „Powinna być wypracowana na szerszym forum, na przykład krajów UE lub szeregu innych krajów, które współpracują w kwestii nakładania sankcji na Rosję. Gdyby to był jeden, dwa kraje – to ta decyzja będzie miała znaczenie tylko dla nich. Znaczenie będzie miała tylko decyzja podjęta w większej grupie krajów” – zaznaczył.
Dopytywany, czy wystarczyłaby taka decyzja na przykład Polski i państw bałtyckich, Wawrzyk ocenił, że w Rosji nie zostałoby to dostrzeżone.
Wawrzyka zapytano też o inne formy protestu – czy to dyplomatycznego, czy też poprzez inną manifestację sprzeciwu samych sportowców – np. koszulki czy opaski symbolizujące sprzeciw wobec udziału rosyjskich sportowców czy też pokazujące wsparcie dla Ukrainy.
„Niezależnie od rodzaju imprez sportowych rosyjscy zawodnicy nie powinni być dopuszczeni do żadnych międzynarodowych rozgrywek sportowych. Dlatego będziemy nadal starali się działać na rzecz tego, by ta decyzja nie weszła w życie, a jeśli wejdzie, to będziemy przekonywali partnerów w UE, by podjąć solidarną decyzję na przykład o nieuczestniczeniu w tych zawodach, do których dopuszczeni będą rosyjscy czy białoruscy sportowcy, niezależnie od tego, pod jaką flagą będą startowali” – powiedział wiceminister.
„Niestety paradoks polega na tym, że organizacje sportowe, choć są wyrozumiałe dla Rosjan, co widać było na przykładzie jednej z tenisistek rosyjskich, która ostatnio zamanifestowała de facto swoje poparcie dla Putina i nic jej nie spotkało z tego tytułu – a każą tych, którzy protestują wobec działań Rosji. Zatem musiałby być bardzo zorganizowany protest ze strony sportowców z wielu krajów, prawdziwych gwiazd sportu. Tylko to mogłoby skłonić federacje do zmiany stanowiska, gdyby odmawiały udziału największe nazwiska światowego sportu, a ich absencja powodowałaby straty finansowe” – dodał.
Jak zaznaczył, „żyjemy niestety w świecie, w którym liczy się głównie pieniądz, a Rosjanie wykładają dużo pieniędzy na działanie niektórych federacji czy związków sportowych”. Ocenił, że „właśnie stąd mamy teraz te wszystkie złe decyzje”.