Wyciek numeru telefonu czy adresu e-mail jest równie groźny, jak numeru PESEL – przestrzegł ekspert serwisu ChronPESEL.pl Bartłomiej Drozd. Hakerzy mogą wykorzystać je, aby się uwiarygodnić i przez to wyłudzić dodatkowe dane, które posłużą np. do kradzieży naszych pieniędzy z konta.
Ekspert zwrócił uwagę, że dzięki kampaniom edukacyjnym coraz więcej Polaków nie klika już w linki rozsyłane w e-mailach lub SMS-ach. Przestępcy zaczęli więc na dużą skalę dzwonić do potencjalnych ofiar przedstawiając się jako reprezentanci firm lub instytucji, których są klientami – dodał. „To usypia ich czujność do tego stopnia, że w trakcie rozmowy podają im dane, które są potem wykorzystywane do wyłudzeń” – zaznaczył.
Przezorni sprawdzają na wszelki wypadek, czy numer telefonu z którego dzwoni do nich rzekomy przedstawiciel firmy lub instytucji na pewno do niej należy. „To była dobra metoda weryfikacji jeszcze kilka lat temu. Dzisiaj usługa VoIP jest tak powszechna, że pozwala na sfałszowanie numeru telefonu wyświetlającego się w telefonie ofiary” – przestrzegł.
Scenariusze ataków vishingowych mają zawsze taki sam cel – nakłonienie ofiary do podania wrażliwych danych lub podjęcia określonej czynności. „Przestępcy wiedząc, że byliśmy klientami danej firmy, bo z niej wykradli przecież nasze imię i nazwisko i numer telefonu, mogą odwoływać się w rozmowie do zawartych wcześniej transakcji, aby się uwiarygodnić, a potem nakłonić do podania wrażliwych danych” – wyjaśnił. Najczęstszą metodą podszywania się jest – jak zauważył – podawanie się za pracownika banku, policjanta, pracownika sklepu internetowego lub urzędnika.
„Rzekomy policjant informuje nas np. o znalezieniu naszych dokumentów i prosi o numer PESEL, żeby potwierdzić że faktycznie należą do nas. Pracownik banku ostrzeże, że na naszym koncie trwają próby jakiś podejrzanych transakcji i potrzebują naszych danych do ich przerwania” – wskazał. W przypadku wycieków ze sklepów internetowych, cyberprzestępcy mogą podawać się też za osobę odpowiadającą za nasz zakup. Wtedy poinformują nas w rozmowie telefonicznej o błędzie transakcji i poproszą o to, żebyśmy na linii podali im wymagane dane, w celu wznowienia zakupu. Urzędnik skarbowy ostrzeże o błędach w zeznaniu podatkowym i zaoferuje pomoc w ich usunięciu, żeby uniknąć kary. Aby zweryfikować, że my to my, poprosi o PESEL – wyjaśnił mechanizm działania przestępców Drozd.
Jak ostrzegł, potrafią oni tak manipulować rozmową, że bez problemu uśpią naszą czujność, a potem nakłonią do podania szeregu danych, które wykorzystają później do wyłudzeń. „Z reguły ostrzegają nas przed zagrożeniem nalegając na szybką reakcję. Nigdy nie gódźmy się na coś takiego. Taką rozmowę należy przerwać i zadzwonić do instytucji lub firmy, na którą rozmówca się powoływał i zapytać, czy na pewno jest ich pracownikiem” – podkreślił Drozd.
Podsumował, że nasze dane osobowe to nie tylko PESEL, ale też e-mail, którym posługujemy się na co dzień, czy numer telefonu.