Przedstawiciele partii opozycyjnych zapowiadają bojkot komisji do spraw badania rosyjskich wpływów w Polsce i deklarują, że nie wezmą udziału w jej pracach. Czy zatem opozycja boi się ujawnienia skali rosyjskiej ingerencji w wewnętrzne sprawy naszego kraju? Czy prawdziwe jest twierdzenie o niekonstytucyjności tej ustawy? – to temat dyskusji w Studiu Politycznym Radia Kielce.
Rafał Kasprzyk z Polski 2050 powiedział, że ugrupowanie Szymona Hołowni nie będzie uczestniczyć w łamaniu konstytucji, zatem nie będzie desygnować swoich kandydatów do komisji.
– Dziś ludzie marzą o normalności, wiemy to po niedzielnym marszu w Warszawie, w którym uczestniczyło pół miliona osób. Wywiady obcych państw, w tym szczególnie Rosji działają w Europie i poza kontynentem, i oczywiście takie wpływy należy badać. Są do tego uprawnione służby, które, przypomnę, od lat zajmują się inwigilowaniem opozycji, gubią rakiety, nie potrafią zdobyć dowodów na istnienie rosyjskich lub jakichkolwiek innych szpiegów – powiedział Rafał Kasprzyk.
Działacz Polski 2050 dodał, że również parlament może powołać, co jest zgodne z legislacją, komisję, która może wpływy badać.
– Natomiast sposób, w jaki PiS chce powołać tę komisję jest niekonstytucyjny i świadczy o słabości tego ugrupowania w obliczu zbliżających się wyborów – stwierdził Rafał Kasprzyk.
Jarosław Karyś z Prawa i Sprawiedliwości wyraził oburzenie słowami przedmówcy. Jak stwierdził – normalnością nie można nazywać faktu istnienia rosyjskich wpływów. Normalnością nie może być ukrywanie tych wpływów. Nie ma mowy, by powołanie komisji do spraw badania rosyjskich wpływów miało być niekonstytucyjne. Oczywiście – jak zaznaczył – prezydent ma prawo do określonych działań i czyni to zgodnie z prawem. Szkoda tylko, że ta komisja powstanie tak późno. Z pewnością mogłaby powstać wcześniej, gdyby nie niechęć opozycji. Co jest dziwne, zważywszy, że jeszcze w ubiegłym roku sam Donald Tusk mówił, że powinna zostać powołana – podkreślił działacz PiS-u. – Jeżeli ktokolwiek uważa, że nie ma rosyjskich wpływów na sprawy Polski, to popełnia wielki błąd – dodał Jarosław Karyś.
Piotr Kisiel z Suwerennej Polski powiedział, że komisja ma zbadać, czy istniały rosyjskie wpływy na bezpieczeństwo naszego kraju w latach 2007-2022 i ten, kto nie ma niczego na sumieniu nie musi obawiać się konsekwencji jej prac.
– Dziwi opór opozycji w tej sprawie, bo – w mojej ocenie – komisja powinna zostać powołana jednomyślnie. O konieczności powstania takiej komisji mówi się także w Niemczech, zatem kwestia wpływów dotyczy nie tylko Polski. W tym kontekście pojawiają się konkretne nazwiska. Przecież oficjalnie w czasie rządów PO-PSL Donald Tusk mówił, że chce współpracy z Rosją, nie zważając jaki to kraj, że łamane są w nim prawa człowieka. Ta komisja musi powstać – podkreślił działacz Suwerennej Polski.
Piotr Kisiel stwierdził, że można przeprowadzić pewną analizę historyczną. Po upadku komunizmu również mówiono o konieczności powołania komisji badającej współpracę ze służbami komunistycznymi. Wówczas ten organ nie powstał, i tak się dzieje także dziś.
– Jeżeli pozwolimy Rosji Putina na realizację imperialistycznych celów, to za chwilę być może pod Warszawą będą jej wojska. Opozycja bojkotuje coś, co powinno być fundamentalną dla państwa sprawą – zaznaczył działacz Suwerennej Polski.
Zdaniem Łukasza Wasilewskiego – ustawa o komisji do spraw badania rosyjskich wpływów jest niezgodna z konstytucją. Działacz Konfederacji dodał, że jego ugrupowanie zagłosowało przeciwko jej powołaniu, ponieważ nie chce brać udziału w tworzeniu aktów prawnych, które podważają zasady trójpodziału władzy. – W tym przypadku to polityk stanie się sędzią. Nasze stanowisko jest tożsame z opinią chociażby Rzecznika Praw Obywatelskich, czyli osoby bezstronnej. Z drugiej strony, ja nie wierzę w szczere intencje PiS-u. Nagle, na cztery miesiące przed wyborami będziemy doszukiwać się jakiś rosyjskich wpływów. Partia władzy miała przez osiem lat cały aparat państwa, od służb po prokuraturę, by je wykryć. Temat komisji tuż przed wyborami może przykryć pewne niedociągnięcia tej władzy – powiedział Łukasz Wasilewski.
Filip Strząbała z Nowej Lewicy stwierdził, że opozycja nie boi się sprawdzenia, czy wpływy istnieją i w jakim zakresie, ale nie będzie brała udziału w komisji, która jest jednocześnie służbą specjalną, prokuraturą, sądem i katem.
– Ta ustawa i tryb jej przyjęcia są sprzeczne ze wszystkimi zasadami demokratycznego państwa prawa. Nie ma żadnej gwarancji dla osoby, która zostanie wezwana przed tę komisję, że jej sprawa zostanie rozpatrzona w sposób bezstronny, sprawiedliwy i zgodny z zasadami konstytucyjnymi – powiedział.
– Decyzja tej komisji jest ostateczna i podlega wykonaniu, a kontrola administracyjno-sądowa, to jest wyłącznie fikcja i ułuda, ponieważ sądy administracyjne nie zapewniają kontroli ustalenia stanu faktycznego, lecz sprawdzają legalność poczynań. Ponadto osoba stająca przed komisją nie ma zapewnionej ochrony prawnej, co zapewne wyglądałoby jak proces karny – podkreślił Filip Strząbała.
Według Michała Skotnickiego z Polskiego Stronnictwa Ludowego – sejm przyszykował obywatelom farsę prawną przyjmując większością głosów prawicowych posłów tę ustawę.
– Jest oczywiste, że my nie będziemy delegować swoich kandydatów do tej komisji. Musi być rozdzielność władzy ustawodawczej, sądowniczej i wykonawczej. To jest priorytet w każdym demokratycznym kraju. Natomiast ta komisja, to byłaby polityczna hucpa przed wyborami – powiedział.
– Jeżeli obecny rząd uznaje, że poprzednia władza była niewłaściwa, zła, to przecież miał osiem lat na zbadanie jej działalności. Gdyby ta kwestia była zgłoszona wcześniej, to w takiej komisji byliby zapewne także przedstawiciele partii opozycyjnych. Jeśli chodzi o nowelę pana prezydenta Dudy, to, zgłaszając ją, w oczach wielu on na pewno stracił. Prawnik z tytułem doktora, głowa państwa nie może przepuścić ustawy do dalszego procedowania bez wcześniejszego jej zawetowania – stwierdził.
– Prezydent prawdopodobnie znając sondaże społeczne i po gwałtownej reakcji przedstawicieli administracji amerykańskiej, najpierw podpisał ustawę, a potem wycofał się z decyzji i skierował wątpliwości do Trybunału Konstytucyjnego. Wszyscy jesteśmy za tym, żeby ewentualne wpływy rosyjskie lub też inne sprawdzić, ale nie w ten sposób i nie w tym czasie – powiedział Michał Skotnicki.
Krzysztof Sławiński z Platformy Obywatelskiej stwierdził, że przez osiem lat rządów Prawo i Sprawiedliwość nie zajęło się kwestią wpływów rosyjskich w Polsce, ale zajmowało się kontaktami z partiami politycznymi na Zachodzie, które tym wpływom podlegają. W jego opinii – obóz rządzący na czele z prezydentem wywraca tę ustawę.
– Dlaczego komisja nie zbada najpierw udziału Mateusza Morawieckiego w prywatyzacji Azotów, udziału rodziny ministra Tchórzewskiego w imporcie węgla z Rosji, dlaczego nie przesłucha marszałka Karczewskiego, który mówił „o ciepłym człowieku w Mińsku”? Przecież to są właśnie rosyjskie wpływy. Prawica obudziła się teraz, bo widzi, że traci władzę i histerycznie boi się ją utracić. Mogła zbadać tę sprawę na początku kadencji lub w jej trakcie, ale nie zrobiła tego, bo pewnie chciała coś ukryć. Nie ma czystego sumienia – stwierdził Krzysztof Sławiński.