Czy miasto planuje ograniczyć w kieleckich szkołach posiłki dla dzieci? Czy uczniowie jednego dnia będą jadły zupę, a kolejnego drugie danie? Takie pytania władzom stolicy regionu zadał radny Marcin Stępniewski z Prawa i Sprawiedliwości.
– Dowiedziałem się, że w ratuszu odbyło się spotkanie w tej sprawie. Przyszli do mnie pracownicy kuchni cateringowej oraz rodzice i powiedzieli, że są zaniepokojeni takim pomysłem. Dla mnie sytuacja, w której posiłki w przedszkolach i szkołach zostałyby ograniczone byłaby skandaliczna – mówi Marcin Stępniewski. Nie powinniśmy oszczędzać na dzieciach – dodaje radny.
Zastępca prezydenta Kielc, Bożena Szczypiór przyznaje, że rozmowa na temat ograniczenia posiłków w przedszkolach i szkołach odbyła się.
– Rozmawiamy na wiele tematów, także na ten. Wiem, że w wielu samorządach takie rozwiązania są wprowadzone, bo takie są możliwości prawne. Chciałabym jednak podkreślić, że na jednej rozmowie w tej sprawie się skończyło. Obecnie nie zapadły w tej sprawie żadne decyzje – zapewnia Bożena Szczypiór. Dodaje jednak, że władze miasta mogą do tego pomysłu powrócić.
Według prawa oświatowego, szkoły mają obowiązek zapewnienia uczniom jednego gorącego posiłku w ciągu dnia i stworzenia im możliwości zjedzenia go w czasie pobytu w szkole. Korzystanie z tego posiłku jest dobrowolne i odpłatne, ale rodzice płacą tylko za tzw. wsad do kotła.
Obecnie, w kieleckich szkołach i przedszkolach wydawane są posiłki składające się z zupy, drugiego dania i deseru.
– Posiłki muszą być właściwie zbilansowane i zdrowe. W kierowanej przeze mnie szkole, przygotowując jadłospis, bierzemy pod uwagę upodobania uczniów, sprawdzamy, które dania cieszą się największym zainteresowaniem – mówi Sylwester Ozga, dyrektor Szkoły Podstawowej numer 25 w Kielcach. Wielkość porcji szkolnych dań, przygotowywana jest w oparciu o wytyczne sanepidu.