Chcemy, żeby młodzi ludzie uczyli się dla siebie, a nie wychodzili z założenia: przychodzę do szkoły, więc ty nauczycielu mnie ucz – powiedział PAP Piotr Wanat, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie. Szkoła przymierza się do rezygnacji z ocen, a zmiany zaczęły się od języka francuskiego.
Zmiany w liceum wprowadzane są ostrożnie. Zaczęły się od języka francuskiego, czyli drugiego języka obcego. Uczniowie klas I i II, którzy mają lekcje z nauczycielką Agnieszką Mynart, nie będą dostawali ocen cząstkowych, tylko stopnie na zakończenie semestru i roku, bo takie jest prawo oświatowe.
Uczniowie będą działać według planu i w oparciu u podstawę programową. Zapisano w nim, co dokładnie mają wiedzieć, umieć i rozumieć. Będą mieć prace projektowe i możliwość zaliczania określonych partii materiału we własnym rytmie i tempie, wtedy, gdy będą do tego gotowi. Na koniec dostaną informację, na jakim poziomie opanowali materiał.
– Czy znają go dobrze, bardzo dobrze, czy jeszcze powinni popracować? Większy nacisk położymy na komunikaty zwrotne i ocenianie wzmacniające, by rozpoznać uczniowskie talenty i żeby uczeń mógł poznać najskuteczniejszą formę uczenia się, ale też, żeby nauczyciel nie równał wszystkich pod ten sam test, tylko zaakceptował uczniów takich, jakimi są – przekazał Piotr Wanat.
– Wprawdzie wymaga to dużo więcej czasu i cierpliwości, ale taki eksperyment jest tego wart – podkreślił dyrektor.
Nauczycielka francuskiego będzie kontrolować postępy uczniów. Zaproponuje krótkie testy gramatyczne i leksykalne, które zakończą się wynikiem procentowym ze szczegółowym opisem.
W ten sposób szkoła chce na uczniów przełożyć część odpowiedzialności za proces uczenia się. Chce w nich zaszczepić starożytną zasadę: „Non scholae, sed vitae discimus” (łac. „Nie uczymy się dla szkoły, ale dla życia”).
– Trzeba więc zmienić sposób nauki. Uczeń ma być aktywny na lekcji, dostawać wskazówki, uczniowie mają uczyć się od siebie nawzajem, a nauczyciel ma być kierownikiem i pomocnikiem w procesie uczenia się – zwrócił uwagę Piotr Wanat. Jego zdaniem szkoła już dawno przestała być jedynym źródłem wiedzy, dla młodych nieprzebranym źródłem informacji jest dziś internet.
– Wiedzą i rozumieją więcej niż się nauczycielom wydaje. Młodzi są jak gąbka, nasiąkają wszystkim co dookoła. Dla nich tak samo ważne są wyjścia ze szkoły, wyjazdy i wycieczki. Uczenie się jest procesem naturalnym, który dzieje się także nieświadomie – podkreślił dyrektor I LO.
Sam, gdy pyta ucznia, skąd o czymś wie, Wanat nierzadko słyszy: „Nie wiem, po prostu wiem”. Obecny system dyrektor uważa za totalnie skostniały, XIX-wieczny, pamięciowy. Uczniowie go odrzucają. Uczą się tego co ich najbardziej interesuje.
– Szkoła powinna być atrakcyjnym i przyjaznym miejscem, do którego uczeń przychodzi z chęcią, a nie kojarzy go z przymusem – uważa Piotr Wanat.
Irytuje go „polowanie”, kiedy nauczyciel sprawdza, czego uczeń nie umie, a nie czego się dowiedział.
– Przecież każdego nauczyciela można postawić pod ścianą i udowodnić mu, że czegoś nie wie ze swojego przedmiotu. Każdy ma jakieś braki” – powiedział dyrektor. Świetnie pasuje tu inna sentencja łacińska „Multi multa sciunt nemo omnia” („wielu wie wiele, nikt nie wie wszystkiego”). Wanat nie jest też zwolennikiem zasypywania uczniów zadaniami domowymi. „Uczeń ma się uczyć na lekcji, a nie po lekcji – powiedział. Lektury? Oczywiście trzeba czytać. Języki obce? Niezbędny jest codzienny kontakt z językiem, systematyczność.
– Natomiast maturzysta, który przygotowuje się do egzaminu z języka polskiego, angielskiego, matematyki, rozszerza biologię i chemię, czy potrzebuje jeszcze pisać zadanie domowe z innego przedmiotu? Dla zabicia czasu w sobotę i niedzielę? – zapytał retorycznie.
Przecież uczeń, żeby tylko mieć kolejną ocenę, skopiuje z internetu, albo napisze za niego sztuczna inteligencja. „To zabawa w +ciuciubabkę+” – Piotr Wanat bez wahania rozwiewa swojej rozterki, jak dzisiaj uczniowie myślą, a czego od nich żąda szkoła.
Dyrektor I LO uważa, że oceny zniechęcają uczniów i podcinają im skrzydła, a tymi, którzy ich najbardziej potrzebują są rodzice, bo pozycjonują dziecko w klasie. Piotr Wanat też jest ojcem i też się na tym „łapie” – pyta dziecko, jaką dostało ocenę, a nie czego się nauczyło. „To nie ma większego sensu” – uważa dyrektor. Zwłaszcza, że jeden dzień jest niepodobny do drugiego. To, jak uczeń będzie odpowiadał, zależy także od jego samopoczucia. Poza tym, uczniowie nie uczą się w tym samym czasie. Nie zawsze są gotowi do zaprezentowania wiedzy.
– Takie mierzenie tylko do tej oceny, wydaje się być krzywdzące – stwierdza Piotr Wanat.
Dlatego, jego zdaniem, nauczyciele nie powinni szczędzić uczniowi pochwał oraz informacji, w którym jest miejscu i nad czym musi popracować.
– Dostał plus trzy, minus cztery, albo minus pięć” – co to w zasadzie oznacza, taka ocena nic nie mówi.
– Uczeń raczej potrzebuje komunikatu, w jakim zakresie opanował wiedzę i umiejętności; czego mu jeszcze brakuje, w czym jest niedoskonały, jaka jest droga do celu, do osiągania sukcesu – tak Piotr Wanat tłumaczy potrzebę zmiany podejścia do nauki. Wprowadzenie takich zmian wymaga czasu, przeorganizowania procesu uczenia i innego podejścia do nauki różnych przedmiotów. Szkoła spróbuje iść w tym duchu, założyła, że efekty oceni, a sukcesy przyjdą z czasem.
Uczniowie Piotra Wanata są skoncentrowani na biologii, chemii, mają laboratorium medyczne. Dlatego na historii, której ich uczy, nie wymaga znajomości dokładnych dat, szczegółów, ale pokazuje procesy.
– Omawiamy np. Kongres Wiedeński, widzę niepewność w ich oczach, kiedy pytam o czas trwania kongresu. Ale wystarczy, że podpowiem: kiedy rozpoczyna się i kończy rok szkolny, to już 100 proc młodzieży wie, że przecież trwał od września do czerwca. Jego uczniowie mieli kłopot z zapisywaniem liczb rzymskich, a wystarczyło, że zapamiętali hasło „Lubię ciebie dobry Mikołaju”. I już nikt nie miał problemu, jak zapisać 50, 100, 500, 1000 (L,C,D,M).
Dla uczniów z klasy humanistycznej matematyka jest przyjemną zabawą. Mówią, że to dzięki nauczycielowi, który potrafi połączyć przyjemne z pożytecznym. Widać to w postępach w nauce, a później w wysokich wynikach na maturze. Wiele więc zależy od podejścia do przedmiotu. Dyrektor I LO uważa, że właśnie na to trzeba poświęcić czas, a nie gonić z materiałem, bo jeszcze jeden, drugi, trzeci temat i trzeba zrealizować podręcznik.
Piotr Wanat jeździ po Polsce, spotyka się z dyrektorami różnych szkół, w których zdecydowano się na proces odejścia od ocen. Efekt jest taki, że wyniki poszybowały w górę, „choć nie od razu” – zaznaczył.
Zanim I LO zrezygnuje z oceniania, dyrektor Wanat sprawdzi, jak brak stopni z francuskiego zmienił przez rok uczniów i ich zaangażowanie. Jeżeli to się sprawdzi, od września przyszłego roku nie będzie ocen z drugiego języka obcego. „Chcemy doceniać uczniów, a nie oceniać” – podkreślił Piotr Wanat, którego taką ideą zaszczepił w trakcie szkoleń Instytut Zwinnej Edukacji.