13 grudnia 1981 roku należy do bolesnych i dramatycznych, haniebnych wydarzeń w historii naszego kraju – mówił biskup kielecki Jan Piotrowski podczas mszy świętej odprawionej w kieleckiej katedrze w 42. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.
Duchowny podkreślił, że tamtego dnia komunistyczne władze ówczesnej Polski Ludowej, jedne z wiernych i służalczo oddanych Związkowi Radzieckiemu, bezprawnie ogłosiły stan wojenny i, niestety, rękami Polaków uderzyły w szlachetnych synów i córki ówczesnej Polski.
– O tej historii nikt nie może zapomnieć, a kto ją dziś usypia, przemilcza, marginalizuje lub zakłamuje, jest jawnym wrogiem niepodległej Polski, jej obywateli i dziejowej sprawiedliwości. Mamy świadomość, że czas szybko upływa i nie wraca. Dziś mija 42. rocznica wprowadzenia stanu wojennego, a 42 lata to 15 340 dni, w które wpisuje się wiele wydarzeń. Są nimi: odzyskanie niepodległości i suwerenności Polski, powolne kształtowanie się demokracji, postęp gospodarczy i ekonomiczny, nowe miejsce na mapie Europy i Świata, ale też wydarzenia pełne hańby – mówił biskup.
Wskazał m.in. na zdrady ideałów Solidarności.
– Pytamy: dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi należy szukać w nas samych: braku wierności ideałom i obywatelskiej odpowiedzialności. Chociaż te wyzwania są różnej natury, tak jak różne są nasze obowiązki zawodowe i obywatelskie, to jednak każdy z nich jest ważny i potrzebny Polsce. Przeszłości już nie zmienimy, ale przyszłość i teraźniejszość możemy czynić autentycznie solidarną i sprawiedliwą we wszystkich obszarach życia: moralnego, społecznego, ekonomicznego i politycznego. Jednym z warunków jest ten, aby nigdy nie męczyć się dobrem – mówił biskup.
Biskup Jan Piotrowski zwrócił uwagę, że współczesne ideologie karmią człowieka fałszywą antropologią, co służy temu, aby współczesny świat odwrócić od Boga, który jest prawdą i miłością.
– To właśnie te wartości są największym wrogiem współczesnych ideologii i polityków, którzy ludzką wolność czynią poligonem nieludzkich zachowań. Stąd wojny i nienawiść, agresja i podłość, zazdrość i wręcz diabelski brak szacunku do ludzkiego życia na różnych etapach jego rozwoju. Co więcej, zdobyte zaufaniem społecznym mandaty polityczne i samorządowe są dla wielu wymarzoną drogą do ideologicznych bądź partyjnych karier, interesów i skandalicznych zachowań – zauważył.
Biskup podkreślił, że zawsze jest szansa na zmianę, ale trzeba dokonać osobistego wyboru dobra, a to autentyczne dobro daje tylko Bóg.
– Sens naszej przyszłości nadaje prawda i przebaczenie, jedność i zgoda. Niech ideały Solidarności, tak bohatersko okupione krwią niewinnych ofiar, traumą całych rodzin, młodzieży i dzieci, niesłusznie skazanych wyrokami sądu, przymusową emigracją, szykanami, żyją w naszych sercach, a my miejmy odwagę i honor, że wciąż warto dla nich żyć – podsumował biskup.
W nabożeństwie licznie wzięli udział przedstawiciele świętokrzyskiej Solidarności. Waldemar Bartosz, przewodniczący regionu NSZZ Solidarność ocenia, że tragiczne wydarzenia sprzed 42 lat były próbą złamania ducha, jaki narodził się w trakcie „Karnawału Solidarności”.
– Po części to się niestety udało, społeczny zapał po tym, co wydarzyło się w 1981 roku osłabł. Z prawie 10 mln ludzi, którzy zrzeszeni byli w Solidarności, po zakończeniu stanu wojennego, już w 1989 roku, kiedy można było pokazać bez obaw swoją przynależność związkową, uczyniło to zaledwie 2 mln osób, reszta została w domach. To oznacza, że niestety złym skutkiem stanu wojennego było przekonanie, że nie opłaca się działalność publiczna, nie opłaca się działalność dla dobra wspólnego. Według mnie, to przekonanie przez wiele lat skutkowało m.in. osłabieniem frekwencji wyborczej. Ostatecznie jednak ducha Solidarności nie udało się złamać – podkreśla.
Waldemar Bartosz dodaje, że takie ruchy jak Solidarność, skupiające się na wartościach patriotycznych i społecznych są gwarantem stabilności życia publicznego.
Po mszy świętej w katedrze uczestnicy nabożeństwa złożyli wiązanki kwiatów przed pomnikiem księdza Jerzego Popiełuszki na placu Najświętszej Maryi Panny.