Zofia Merle, aktorka znana z filmów m.in. Andrzeja Barańskiego, Jerzego Antczaka, Kazimierza Kutza, Sylwestra Chęcińskiego zmarła we środę w wieku 85 lat – podaje TVP Info.
Wiele lat była związana z warszawską „Komedią”, w roku 1984 Stanisław Tym zaangażował ją do Teatru Dramatycznego w Elblągu. Pracowała z Tymem w wystawianych w Warszawie: „Pralni” (Zmianowa), „Mississippi” (Bufetowa). Przez wiele lat współpracowała z Teatrem „Scena Prezentacje” Romualda Szejda.
Merle zasłynęła jako aktorka w komediach Stanisława Barei („Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” (1978), „Miś” (1980), „Alternatywy 4” (1984), „Zmiennicy” (1986). Zagrała też wiele ról filmowych u takich reżyserów jak: Andrzej Barański, Jerzy Antczak, Kazimierz Kutz, Sylwester Chęciński, Łukasz Wylężałek, Andrzej Kondratiuk, Janusz Kondriatiuk. Stworzyła wiele znakomitych kreacji filmowych. Grała też w serialach, m.in. w „Na dobre i na złe” i w „Klanie”.
Do ważnych ról w dorobku Merle należą też występy w „Chłopach” (1973) Jana Rybkowskiego, „Nocach i dniach” (1975), w „Niezwykłej podróży Baltazara Kobera” (1988) Wojciecha Jerzego Hasa, „Wszystko, co najważniejsze…” (1992) Roberta Glińskiego, w „Rozmowach kontrolowanych” (1991) Sylwestra Chęcińskiego czy w „Kawalerskim życiu na obczyźnie” (1992) Andrzeja Barańskiego. Bardzo ją ceni także Marek Koterski, u którego pojawiła się w „Dniu świra” (2002) oraz we „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” (2006).
W 2007 roku brawurowo zagrała Marię Wafel w wyreżyserowanej przez Tyma komedii „Ryś”.
„Włożyłam w tę rolę dużo pracy. Musiałam się nawet nauczyć mówić i śpiewać po chińsku. Pamiętam takie dni, kiedy mnie mozolnie reżyserował, a ja to uwielbiam. Jestem aktorką, która stara się mieć własne pomysły, ale uwielbiam być reżyserowana. Moja rola jest świetnie napisana. Gdyby mi nie dał tej Wafel, to bym mogła zagrać najmniejszą rolę epizodyczną. I też byłabym zadowolona” – mówiła Merle w wywiadzie dla „Vivy!”.
Aktorka miała dystans do siebie i swojego zawodu. W wywiadzie udzielonym „Vivie!” mówi: „Ja jestem zawodowo rozrywkową panienką. Nigdy nie czułam, że mam jakąś misję, że niosę kaganek. Niech ważne rzeczy ludzie wynoszą z domu. My powinniśmy im dawać radość. Od wielkich rzeczy są autorytety, a Merle jest od rozśmieszania. A w ogóle w głębi duszy jestem gospodynią domową, która sobie dorabia jako aktorka”.
Aktorka odeszła po długiej chorobie, w środe w Warszawie, w wieku 85 lat.