Jak kino pokazuje Jezusa? Odpowiedzi na to pytanie poznali uczestnicy kolejnego wykładu w ramach Akademii Wiara-Kultura-Nauka, działającej przy Muzeum Diecezjalnym w Kielcach.
W czwartek, 14 grudnia, gościem spotkania był filmoznawca oraz teolog filmu i mediów ks. prof. Marek Lis. Tytuł wykładu brzmiał „Bez wdzięku i blasku”.
Ks. Marek Lis zaznaczył, że do tej pory kino niekoniecznie znajdowało się w obszarze badań nad sztuką. Także kinematografia próbująca poruszać poważne kwestie religijne nie była w sferze zainteresowania Kościoła. Tymczasem postać Jezusa pojawia się w wielu produkcjach.
– Najpierw należałoby zadać sobie pytanie, ile tych wizerunków jest. Kiedy parę lat temu publikowałem książkę zatytułowaną prowokacyjnie „To nie jest Jezus. Filmowe apokryfy XXI wieku”, to naliczyłem w przeciągu pierwszych 18 lat bieżącego stulecia blisko 70 takich filmów – podkreślił.
Ta liczba rośnie, jeśli cofniemy się do początków kinematografii. Ale, jak mówił prelegent, nie zawsze to były obrazy Jezusa pokazanego wprost.
– Jeśli do tego doliczymy jeszcze historię XX wieku i późnych lat wieku XIX, kiedy się ta historia filmowa Jezusa rozpoczęła, to tych obrazów mamy około 300. Myślę, że trudno jest to dokładnie policzyć z prostego powodu: pojawia się pytanie, które z wizerunków filmowych przypisać rzeczywiście Jezusowi. Przykładem może być polski film Piotra Trzaskalskiego zatytułowany „Edi”. To jest opowieść, w której bez wątpienia reżyser wykorzystuje wizerunki Chrystusa – Jezus Frasobliwy, Jezus, który chce oddać swoje życie. To jest swoista metafora, w której widzimy, dostrzegamy, rozpoznajemy wizerunek przynależący do Ewangelii – dodał.
W czasie swojego wystąpienia, prof. ks. Marek Lis przywołał także przykład „Opowieści z Narni”, gdzie pojawia się lew Aslan.
– Także dla autora ich pierwowzoru literackiego, postać lwa to postać figuratywnie ujętego Chrystusa, który przychodzi nie na naszą planetę, nie na Ziemię, tylko do zupełnie innej krainy, już nie jako człowiek, ale jako lew, żeby dokonać tego, czego dokonał Chrystus w Jerozolimie – wyjaśnia.
Filmoznawca mówił także o tym, że często tożsamość autorów filmów wpływała na to, jak opowiadana jest ta filmowa Ewangelia.
– W filmowej Ameryce możemy spotkać Chrystusa, który jest czarnoskóry. Takiego go widzimy w filmie „Kolor krzyża”. Reżyser cierpienie przynależne Chrystusowi przypisuje swojemu „ludowi”, czyli czarnoskórym, którzy są prześladowani. Nawet w tym filmie pojawia się wytłumaczenie, dlaczego Józef i Maryja nie zostali przyjęci w Betlejem – bo byli czarnoskórzy – tłumaczył.
Innym przywołanym przykładem była ekranizacja Ewangelii, która powstała w tak dalekim kulturowo kraju, jak Iran.
– Mamy tu perspektywę islamu, gdzie Jezus jest odczytywany głównie w świetle tego, co pisze o nim Koran. No ale taką ekranizację zatytułowaną „Mesjasz” również możemy spotkać – dodał ks. prof. Marek Lis.
Ks. prof. Marek Lis to filmoznawca, teolog filmu i mediów, wykładowca Uniwersytetu Opolskiego, członek ekumenicznego jury międzynarodowych festiwali filmowych (m.in. w Cannes, Erywaniu, Fryburgu), autor wielu publikacji.
Kolejny wykład z cyklu Akademii Wiara-Kultura-Nauka odbędzie się w styczniu.