Ginekolodzy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach rozpoczęli wykonywanie zabiegów cesarskiego cięcia metodą francuską.
Łączy ona cięcie z porodem siłami natury i mniej ingeruje w organizm pacjentki. W Polsce ta metoda jest stosowana tylko przez kilka klinik.
Lekarze przez kilka miesięcy przygotowywali się do przeprowadzania porodów francuskich. Przeszli szereg szkoleń, m.in. w Nicei.
Grzegorz Świercz, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii w szpitalu na Czarnowie zwraca uwagę, że metoda jest mniej inwazyjna.
– W związku z czym niesie za sobą mniej powikłań. Jeśli natomiast chodzi o widok powłok brzusznych pacjentki, to skóra jest tak samo nacięta, jak w przypadku cięcia tradycyjnego. Jednak dalsze działania lekarzy wyglądają inaczej. Odsuwany jest pęcherz i jama otrzewnej od miejsca cięcia. Ponadto macica nacinana jest pozaotrzewnowo, czyli nie wchodzimy do brzucha i nie dotykamy jelit – wyjaśnia.
W ostatnich latach wzrasta liczba cesarskich cięć. W województwie świętokrzyskim 56 procent porodów odbywa się taką metodą.
– Wyższy odsetek cięć jest notowany na wyższych stopniach referencyjności, bo tam część tych zabiegów musi być wykonywanych ze względu na stan zdrowia pacjentki. To są m.in. choroby neurologiczne, kardiologiczne, przebyte zabiegi chirurgiczne, choroby współistniejące, czy wcześniactwo. Wiąże się to także z pewną presją pacjentek i obawą przed konsekwencjami forsowania porodu siłami natury – dodaje Grzegorz Świercz.
Francuskie cesarskie cięcia trwa dłużej od tradycyjnego. Dlatego nie wszystkie kobiety mogą z niego skorzystać. Najlepiej gdyby to była pacjentka, która nie miała operacji. Nie może to też być zaawansowana faza porodu.
Kieleccy lekarze wykonali dotychczas kilkanaście cesarskich cięć metodą francuską.