Dwa silniki, dwa karabiny pokładowe typu MG, element piasta śmigła, a także nieśmiertelniki, dwie obrączki z grawerem, złoty łańcuszek, dwa zegarki, w tym jeden nawigatora – to najcenniejsze artefakty, które udało się znaleźć w Krzcinie w gminie Koprzywnica, w ramach prac nad szczątkami niemieckiego bombowca Heinkela He 111 z okresu II wojny światowej.
Jeden z pasjonatów Szymon Wiącek opowiada, że silnik wbił się na głębokość prawie 5 metrów, co świadczy o tym z jakim impetem maszyna spadła na ziemię. Ze wstępnych ustaleń wynika, że było dwóch członków załogi, choć z reguły bombowce latały w 5 osobowym składzie. Na miejscu poszukiwań natrafiono na szczątki ludzkie w postaci drobnych, nielicznych kości, o czym powiadomiono natychmiast odpowiednie organy, czyli policję i prokuraturę. Na razie nie wiadomo, kto znajdował się w bombowcu. Poszukiwacze mają nadzieję, że przy pomocy strony niemieckiej uda się to ustalić, ponieważ zależy im na przekazaniu rodzinnych pamiątek po załodze członkom ich rodzin.
Aktualnie trwają rozmowy z Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie i z jednym z muzeów w Kołobrzegu dotyczące przekazania wydobytych eksponatów właśnie do tych instytucji, aby były one szeroko dostępne.
Samolot został zestrzelony najprawdopodobniej 8 sierpnia 1944 roku przez żołnierzy radzieckich. Następnie wzbił się z impetem w górę, po czym runął na ziemię, tworząc głęboki lej. Palił się przez trzy dni. Pozostałości bombowca znajdowały się na obszarze kilkunastu metrów.
– Obecność maszyny mogła być związana z działaniami na przyczółku baranowsko-sandomierskim. Niewykluczone, że załoga miała zniszczyć most w Siedleszczanach – powiedział Krzysztof Pitra z Grupy Eksploracyjno-Historycznej „Wisła”.
Pasjonaci przystępując do poszukiwań nie wiedzieli, że to będzie bombowiec, spodziewali się maszyny o mniejszych gabarytach. Heinkel He 111 to najbardziej rozpoznawalna i legendarna wręcz maszyna z czasów II wojny światowej. Bombowiec ważył siedem ton i mógł przewozić tysiąc kilogramów bomb.
Informacja o samolocie, który został zestrzelony w Krzcinie była znana w okolicy. Przekazywali ją sobie mieszkańcy z pokolenia na pokolenie. W taki sposób dowiedzieli się o tym pasjonaci poszukiwań, nikt jednak nie potrafił wskazać dokładnego miejsca. Udało się je namierzyć przy użyciu detektorów, a także dzięki analizie map na Geoportalu. Prace prowadzone były na jednym z pól uprawnych, które udostępnił badaczom właściciel. Wśród prowadzących prace byli także członkowie Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego „Pamięć” z Włostowa.