Nowy przewodniczący polskiego Episkopatu jest człowiekiem środka. Wybrano go, by łączył. Nie podpisuję się pod jękami zawodu – mówi w rozmowie z Radiem Kielce red. Tomasz Krzyżak, kierownik działu krajowego „Rzeczpospolitej”, publicysta, od wielu lat zajmujący się tematyką Kościoła w Polsce, autor wielu analiz na ten temat.
W miniony czwartek (14 marca) biskupi wybrali na przewodniczącego polskiego Episkopatu abp. Tadeusza Wojdę, pochodzącego spod Kielc pallotyna, metropolitę gdańskiego, a wcześniej białostockiego, który niemal 30 lat spędził pracując w Watykanie. Jego zastępcą został metropolita wrocławski abp Józef Kupny. Część mediów, a także środowisk katolickich skrytykowała ten wybór i postawiła obu hierarchom konkretne zarzuty. Czy zasadne? O tym rozmawialiśmy z red. Tomaszem Krzyżakiem.
Pan podkreślił, że nie był zaskoczony wyborem abp. Wojdy na przewodniczącego Episkopatu. Dlaczego?
– Chyba nawet jako pierwszy, w listopadzie ubiegłego roku, postawiłem taką tezę, że biskupi wybiorą właśnie arcybiskupa Wojdę. Wynika to z analizy składu osobowego Konferencji Episkopatu Polski. Nie ukrywajmy, że są tam osoby o różnych wizjach duszpasterskich i w różnym wieku. Trzeba to ze sobą jakoś łączyć i de facto taką funkcję spełnia przewodniczący Episkopatu, jest łącznikiem między biskupami. My często mówimy brzydko w publicystyce, że to są pewne frakcje, skrzydła: konserwatyści i postępowcy. Chodziło o znalezienie ludzi środka, którzy będą w stanie pogodzić interesy obu stron. Takim człowiekiem jawił się abp Tadeusz Wojda.
Druga przyczyna wydaje się być nieco bardziej skomplikowana. Jak wiemy, Kościół nie ma ostatnio dobrej passy w mediach i w społeczeństwie. Twarze, które do tej pory były tzw. frontmanami, to były twarze, przepraszam za kolokwializmy, stare i zużyte. Natomiast abp Wojda, który przez niemal 30 lat pracował w Watykanie i do Polski wrócił dopiero w 2017 roku, jest w naszym kraju stosunkowo nową twarzą. Śmiem postawić taką tezę, że duża część katolików o tym, że istnieje ktoś taki jak abp Wojda, dowiedziała się w dniu jego wyboru na przewodniczącego Episkopatu. Paradoksalnie, ta nowość może w jakiś sposób przełożyć się na zewnętrzny wizerunek Kościoła. To też mogło mieć znaczenie.
Pojawiło się po tym wyborze wiele komentarzy publicystów nie kryjących rozczarowania takim przewodniczącym Episkopatu. Pan by do tych głosów dołączył?
Nie. Nie podpisuję się pod żadnymi jękami zawodu. Z prostej przyczyny: abp Wojda jest postacią stosunkowo nieznaną, tzn. miał jedną znaną wypowiedź dotyczącą Marszu Równości w Białymstoku, ale patrzenie na niego przez pryzmat tej jednej wypowiedzi jest, w moim przekonaniu, bardzo dużym nadużyciem. Mamy taką sytuację, że jeszcze się ten przewodniczący specjalnie nie odezwał, a już postawiono na nim krzyżyk. Można zastanawiać się, dlaczego tak jest. Przed wyborami mieliśmy giełdę nazwisk, na której pojawiali się różni hierarchowie. Wybrano człowieka środka, ale sympatie publicystów czy też społeczne bardziej sytuowały się po stronie tych postępowców. Żaden z nich nie wygrał tych wyborów. Mamy do czynienia z sytuacją: skoro nie wygrał „nasz”, to znaczy, że ten, który wygrał, jest zły. Natomiast śledząc przedwyborcze analizy, nikt nie pokusił się o jasne wskazanie, dlaczego kandydat Z lub Y mieliby wygrać, a dlaczego kandydaci C bądź A – są źli.
Nowy przewodniczący Episkopatu i jego zastępca spotkali się z falą krytyki. Arcybiskupowi Wojdzie zarzucano nie tylko, że sprzeciwił się w Białymstoku Marszom Równości. W Gdańsku miał nie tyle nie wyjaśnić spraw, co nawet pomagać sprawcom przestępstw seksualnych. Czy coś ukrywał? Mamy jakieś fakty?
Tu właśnie dochodzimy do ściany i mamy jeden wielki znak zapytania. Nie bardzo wiem, na podstawie czego są formułowane tak poważne zarzuty, że arcybiskup coś ukrywał, czy pomagał sprawcom. Nie mamy żadnego dowodu na stole. Żadna z osób rzekomo źle potraktowanych przez arcybiskupa nie wyszła i nie pokazała jakichś dokumentów. Osoby, które rzucają takie oskarżenia – też na razie takich dowodów nie pokazały. Na dobrą sprawę poruszamy się w sferze domysłów i plotek. Wyobrażam sobie to tak, że jeżeli faktycznie coś było i nie dotyczyło to sprawy sprzed miesiąca czy dwóch, tylko sprzed pół roku czy sprzed roku, to powinny zostać wysłane zawiadomienia do Stolicy Apostolskiej, która ma narzędzia, by takie zarzuty badać. Jeśli to zrobiono, to proszę pokazać kwit: zgłosiliśmy to na podstawie adhortacji apostolskiej papieża Franciszka. Te zarzuty pojawiają się tuż po wyborze, natomiast nie ma ich przed wyborami. To wydaje się bardzo dziwne. Oczywiście nie neguję, że coś mogło być, ale oczekuję, żeby ktoś mi pokazał to czarno na białym.
Czego powinno się oczekiwać od przewodniczącego Episkopatu, a które oczekiwania są z góry chybione?
Należy patrzeć w połączeniu: na przewodniczącego i jego zastępcę, abp. Józefa Kupnego, który ma duże doświadczenie, bo już prawie 20 lat jest biskupem, a z wykształcenia jest socjologiem. Był także przewodniczącym Rady Społecznej Episkopatu, która wypuściła w ostatnich latach wiele ciekawych dokumentów na styku Kościół-państwo, które wzywają do dialogu. Wydaje mi się, że połączenie doświadczenia abp. Wojdy w pracy w watykańskiej Kongregacji Ewangelizacji Narodów z trzeźwym spojrzeniem abp. Kupnego na sytuację społeczno-polityczną w Polsce wskazuje, że będzie to spokojna kadencja, nastawiona na dialog i słuchanie.
Przed nami w politycznej debacie tematy aborcji, czy religii w szkołach. Zdaje się, że przewodniczący episkopatu i jego zastępca nie będą mieli jednak łatwiej kadencji…
Są takie sprawy, wynikające z nauczania Magisterium Kościoła, od których Kościół za nic nie może odstąpić i tu konflikt zawsze będzie. Mam na myśli oczywiście dość emocjonalną i burzliwą w naszym kraju dyskusję dotyczącą aborcji. Tu zawsze Kościół będzie jednoznaczny. Inaczej oznaczałoby to, że odstąpił od swojego nauczania i nie wypełnia swojej misji. Inaczej sprawa wygląda w przypadku obecności lekcji religii w szkole. Tu takiej twardości być nie musi, bo to nie jest dogmat. To realizacja misji. Tu jest potrzebny dialog ze stroną rządową o tym, w jaki sposób, ile, na jakich zasadach. Na zakończonym posiedzeniu plenarnym biskupi powołali też specjalny zespół, żeby o tym rozmawiać (Zespół ds. kontaktów z MEN – przyp. red.). To wskazuje na to, że będzie tu dialog.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Red. Tomasz Krzyżak – dziennikarz, publicysta, od 2016 r. kierownik działu krajowego „Rzeczpospolitej”. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych UKSW, studiów podyplomowych „Profilaktyka przemocy wobec dzieci i młodzieży” na Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie, studiów podyplomowych prawa kanonicznego na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, kursów komunikacji instytucjonalnej na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W dziennikarstwie od 1997 roku, pracował m.in. w tygodnikach „Wprost”, „Ozon”, „Życiu Warszawy”, „Polsce The Times”. W „Rzeczpospolitej” w latach 2007-2008 i ponownie od 2013 r. Autor licznych analiz i tekstów dotyczących Kościoła w Polsce i na świecie. Od ponad 10 lat zajmuje się tematyką wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży w środowiskach kościelnych, bada także historię Kościoła w okresie PRL. Laureat nagrody Stowarzyszenia Wydawców Katolickich „Feniks” (2012), Nagrody Dziennikarskiej „Ślad” im. bp. Jana Chrapka (2019). W 2022 r. nominowany do Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego. Autor kilku książek – m.in. biografii abp. Józefa Michalika, Wandy Półtawskiej.