„Wesoły Wdowiec” – to najnowsza propozycja Teatru TeTaTeT. Reżyserią spektaklu zajęli się dwaj aktorzy: Mirosław Bieliński i Jarosław Rabenda. Oni też wcielają się w tytułowego bohatera.
Z czym tym razem przyjdzie im się zmierzyć? Odpowiedź poznamy podczas premiery, a ta jest zaplanowana na poniedziałek, 13 maja.
Wcześniej jednak widzowie będą mogli wziąć udział w pokazach przedpremierowych, a te odbędą się w piątek, 10 maja, w sobotę, 11 maja i w niedzielę, 12 maja. Jak tłumaczy Teresa Bielińska, szefowa Teatru TeTaTeT, taka rozgrzewka przyda się aktorom.
– Bardzo dobrze, jeśli aktorzy przed oficjalną premierą mają okazję zagrania kilku spektakli wcześniej, żeby poczuć widownię, zobaczyć, czy to, co zaplanowaliśmy, to dobry kierunek. I bardzo się cieszymy, że możemy zaprosić wspaniałych naszych widzów w piątek, w sobotę i niedzielę na spektakle przedpremierowe – dodaje.
„Wesoły wdowiec” to spektakl, który powstał na podstawie telewizyjnego serialu „Tom, Dick & Harriet”. Przekładem tekstu Simon’a Moss’a zajęła się Bogusława Plisz-Góral. Jarosław Rabenda zwraca uwagę, że ma on kilka ogromnych atutów.
– Jednym z nich jest to, że w Polsce jest właściwie prawie wcale nie znany. Był grany tylko raz, dawno temu i pod innym tytułem. Zawiera znakomity humor, komediowo-farsowy wręcz. Jeden z najlepszych tekstów, jakie czytałem. W momencie czytania już się dobrze bawiliśmy, a to dobrze rokuje na przyszłość – zaznacza.
Jarosław Rabenda nie chce za dużo mówić o fabule, ale kreśli jej zarys.
– Historia jest o tym, że świeżo upieczony wdowiec z prowincji przyjeżdża do swojego syna do stolicy, by się zabawić po odejściu swojej małżonki. Spodziewa się wspaniałego spadku, który ma otrzymać za kilka dni po tejże właśnie żonie. To, że usiłuje się zabawić, powoduje niezliczoną liczbę fantastycznych sytuacji – tyleż komicznych, co nerwowych. Zwłaszcza dla domowników. Ale więcej szczegółów fabularnych nie możemy państwu zdradzić. Na pewno będzie wesoło. Jest to świetnie napisane, żywa, wartka akcja, bardzo dynamiczna, czyli jest to, co ludzie najbardziej lubią – zauważa.
W rolę wesołego wdowca – Thomasa Maddisona wcielają się wymiennie Jarosław Rabenda i Mirosław Bieliński, który przyznaje, że od pierwszej premiery, Teatr TeTaTeT ciągle stawia sobie poprzeczkę wyżej. Ma nadzieję, że ta będzie jeszcze wyżej zawieszona.
– Zawsze najtrudniejsze w komedii jest to, by u widza wywołać szczery, niewymuszony śmiech. Nie zmuszać go do śmiechu, nie kombinować, nie grać na siłę, tylko skorzystać z atutów tekstu. I my bardzo pieczołowicie nad tym pracujemy. Powyciągaliśmy wszystko, co według nas może być zabawne, może być zaskoczeniem. W teatrze tekst jest pretekstem. Ważniejszy jest podtekst i my szukamy tych podtekstów, które dadzą temu tekstowi niesamowitą dozę humoru – zapewnia.
Jednak aktorzy muszą się mierzyć nie tylko z nieuchwytną materią tekstu, ale również z całkiem prozaicznymi, technicznymi rzeczami. Jak się okazuje, pięć wejść i wyjść to dopiero początek trudności. Justyna Sieniawska wskazuje na kolejne wyzwania:
– Kosmicznie szybkie przebiórki, tysiąc rekwizytów, gadżetów. Jeżeli zdążymy z tym wszystkim, co panowie wymyślili, to będzie genialnie, bo panowie wymyślili to znakomicie, a my wspaniale gramy – śmieje się.
Justyna Sieniawska tak mówi o swojej postaci:
– Jestem przedstawicielką pewnej postawy, która dzisiaj się zdarza w życiu. Spotykają takie panie pewnych panów. Co z tego wynika? Zobaczycie. Obie strony są w tym uczuciu być może nieszczere i to komplikuje całe życie obojgu i ludzi dookoła – mówi.
Obsada jest o wiele szersza. W „Wesołym wdowcu” zagrają też: Ewelina Gnysińska, jako Harriet Maddison, synowa wdowca, Magda Szczepanek – Sharon Duckworth, Teresa Bielińska i Ewa Pająk, które wymiennie wcielają się w Agathę Duckworth oraz Łukasz Oleś – Richard Maddison, syn wdowca.
Premiera w poniedziałek 13 maja, o godz. 18.00. Bilety na premierę i pokazy przedpremierowe można kupić m.in. przez internetową stronę Teatru TeTaTeT.