Arkadiusz Mularczyk kandydat do Europarlamentu z Prawa i Sprawiedliwości mówił o tym, że bezpieczeństwo zapewnić Polsce mogą komponenty do budowy broni jądrowej, jednocześnie bagatelizował aferę związaną z Funduszem Sprawiedliwości.
Parlamentarzysta i jednocześnie kandydat do Parlamentu Europejskiego spotkał się w poniedziałek (27 maja) z mieszkańcami powiatu koneckiego w domach spokojnej starości w Końskich i Pilczycy, a otwarte spotkanie miało miejsce na rynku w Końskich.
Arkadiusz Mularczyk powiedział, że mieszkańców interesowała kwestia bezpieczeństwa kraju, w tym udostępnianie broni jądrowej w ramach NATO (Nuclear Sharing). Jego zdaniem obecność komponentów broni jądrowej w Polsce jest potrzebna.
– Komponenty broni atomowej są we Włoszech, Holandii, Niemczech i nie widzimy powodów dlaczego nie miałyby być w Polsce. Podwyższenie bezpieczeństwa może nastąpić poprzez pełną harmonizację Polski z innymi krajami NATO i umieszczenie tu komponentów tej broni pełni funkcję odstraszania krajów terrorystycznych, jakimi są dziś Rosja i Białoruś.
Parlamentarzysta pytany o to jak afera z Funduszem Sprawiedliwości wpłynie na notowania jego ugrupowania w wyborach powiedział, że jest sprawą marginalną.
– Dzisiaj podważanie jednego, dwóch czy trzech kontraktów ma na celu podważanie całego systemu pomocy, który powstał i był realizowany przez lata. To odwracanie uwagi społecznej od tego, że obecny rząd nic nie zrobił, nie zrealizował swoich konkretów.
Fundusz Sprawiedliwości miał służyć ofiarom przestępstw, jednak część środków została przekazana np. na zakup Pegasusa dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego (25 mln zł). Kontrola Najwyższej Izby Kontroli wykazała w 2020 roku, że Fundusz Sprawiedliwości służył do promocji polityków Solidarnej Polski. Pokazała ona, jak dotacje dla różnych instytucji płyną do wybranych okręgów wyborczych.