78 lat temu doszło do pogromu ludności żydowskiej w Kielcach. W zajściach zginęło 37 osób, a 35 zostało rannych. Gdyby nie bierna postawa komunistycznych służb bezpieczeństwa, wydarzenia te mogłyby zostać stłumione w zarodku – powiedział historyk IPN dr Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki.
– Stawiam tezę, że pogrom można było przerwać po godzinie 11. Kieleckie siły wojskowe, milicja, Urząd Bezpieczeństwa oraz jednostki z Oficerskiej Szkoły Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego z Legnicy, które stacjonowały w Kielcach, miały wystarczającą liczbą sił mundurowych, aby przerwać i uspokoić sytuację oraz te zajścia – powiedział.
Tymczasem – jak zauważył – służby nie tylko nie uspokoiły sytuacji, ale pozwoliły na eskalację zajść, a ich działania miały charakter prowokacyjny.
Zaznaczył, że niezwykle istotne jest, że do zamieszek w Kielcach doszło tuż po tzw. referendum ludowym, którego wyniki były sfałszowane. Referendum było kluczowe dla umocnienia władzy komunistycznej w Polsce. Miało na celu pokazanie poparcia społeczeństwa dla rządów komunistycznych.
W tym kontekście pogrom kielecki mógł być postrzegany jako sposób na odwrócenie uwagi od oszustw związanych z referendum. Dlatego też reakcja na wydarzenia w Kielcach była spóźniona i nieskuteczna, a komunistyczne służby bezpieczeństwa wykazały się bierną postawą, pozwalając na eskalację przemocy.
– Czas po referendum był bardzo wrażliwy dla władzy komunistycznej. Dlatego kategoryczne sformułowania o podburzonym i rozfanatyzowanym tłumie, jako sprawcy dramatycznych krwawych zajść, bez pogłębionej analizy, są zbyt daleko idącym uproszczeniem – zaznaczył.
– Analiza dokumentów wskazuje, że na zbrodnicze działania grup i poszczególnych osób z tłumu nałożyły się celowe i nieodpowiedzialne decyzje dowodzących formacjami wojskowymi. Oba czynniki występowały razem i zadecydowały o rozmiarach pogromu – podkreślił historyk.
4 lipca 1946 r. w Kielcach, poza wydarzeniami na Plantach, doszło do innych zajść, w których ofiarami stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego, Reginę Fisz, i jej kilkutygodniowe dziecko.
Zgodnie z ustaleniami pionu śledczego IPN, w czasie pogromu w Kielcach, w którym uczestniczyli cywilni mieszkańcy miasta, milicjanci i żołnierze, zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i troje narodowości polskiej. 35 Żydów zostało rannych.