Kompozycje Henryka Wieniawskiego, Claude’a Debussy’ego i Georga’a Gershwina zabrzmiały m.in. w czwartek wieczorem w Buskim Samorządowym Centrum Kultury. Koncert pod hasłem „Błękitna rapsodia” był wydarzeniem szóstego dnia 30. Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego im. Krystyny Jamroz.
To muzyczne spotkanie otworzyła artystyczna uczta, jaką był występ Agaty Szymczewskiej, laureatki pierwszej nagrody XIII Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniewskiego w 2006 roku.
Gospodarz wieczoru, redaktor Adam Rozlach, dziennikarz muzyczny od lat obserwuje ten konkurs i o artystce powiedział, że jest najznamienitszą polską skrzypaczką, która reprezentuje naszą kulturę na całym świecie.
– Konkurs Wieniawskiego otworzył jej estrady koncertowe całego świata. Z drugiej strony od roku jest prezesem Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniewskiego, czyli tego, które konkursy organizuje. Nad tym wszystkim jest to, że ona jest absolutnie cudowną ambasadorką muzyki Henryka Wieniewskiego, bo już podczas konkursu zachwycała swoją grą i swoją interpretacją tej muzyki. Czyni to do dziś, a od konkursu upłynęło już 18 lat – podkreślił.
„Ikona polskiej wiolonistyki”
Recepta samej Agaty Szymczewskiej na to, jak wygrać konkurs Wieniawskiego brzmi prosto, choć jak sama przyznała, w praktyce jest o wiele trudniej.
– Trzeba przejechać zagrać i musi przyjść jury, które stwierdzi, że ta osoba jest najlepsza. Brzmi dość nieskomplikowanie, wykonanie może czasami płatać figle, ale niewątpliwie trzeba być bardzo dobrze przygotowanym, przede wszystkim też znać swoją wartość, nie przejmować się ani nadmierną krytyką, ani nadmiernym chwaleniem, czy oczekiwaniami, które podczas takich imprez mogą się pojawić, no i czekać na swoją szansę. Konkursy są po to, żeby dać ludziom szansę, żeby się pokazać i głęboko wierzę, że każdemu człowiekowi na świecie jest taka szansa dana, ale większość z nas ma problemy, żeby odnaleźć to miejsce, ten moment. Bardzo często jesteśmy niecierpliwi, chcemy za szybko, na już, więc to ważne, żeby próbować i się nie poddawać – powiedziała.
Agata Szymczewska wykonała II koncert skrzypcowy d – moll op. 22 Henryka Wieniawskiego. Zagrała na skrzypcach pochodzących z 1755 roku, autorstwa Nicolo Gagliano.
– To instrument, który jest własnością znakomitej niemieckiej skrzypaczki, Anne-Sophie Mutter, ale jest wypożyczony od wielu, wielu lat i rzeczywiście to jest coś wyjątkowego, że na tym instrumencie będę mogła dzisiaj wystąpić – powiedziała.
Skrzypaczka po raz pierwszy gościła na buskim festiwalu. Przed koncertem przyznała, że cieszy się na ten wieczór.
– To niewątpliwie bardzo ciekawe miejsce, nigdy wcześniej tutaj nie byłam. Teraz wróciłam z półgodzinnego spaceru po parku. Jestem też bardzo ciekawa publiczności: kto dziś będzie na koncercie, jak będzie reagowała, jaka będzie energia tego koncertu, bo pamiętajmy, że jedna rzecz, to jestem ja na scenie, a druga to jest publiczność, która przychodzi na koncert i tak samo jak ja dużo z siebie daję, tak samo też bardzo jest mi potrzebna ta energia publiczności, ten entuzjazm, bądź takie wsłuchanie się w te dźwięki – zaznaczyła.
Publiczność była zachwycona, czego wyrazem były długie brawa. Jako jedna z pierwszych swój zachwyt wyraziła śpiewaczka, Alicja Węgorzewska, która poderwała się ze swojego miejsca na widowni.
– Agata Szymczewska to ikona polskiej wiolonistyki. Dzielnie jej sekunduję i śledzę ją od wielu, wielu lat. Jest w znakomitej, światowej formie – oceniła.
Pod wrażeniem skrzypaczki była także obecna na koncercie aktorka, Joanna Kurowska.
– Bije od niej niezwykła skromność, profesjonalizm i to się widzi, to się słyszy. To była wielka uczta duchowa posłuchać tej wielkiej skrzypaczki – mówiła.
Jedyny pianista z „Fantazją”
Drugim solistą wieczoru był Artur Jaroń, dyrektor artystyczny festiwalu i w takiej roli najczęściej można go zobaczyć w Busku-Zdroju. Często też z zespołem Strauss Ensemble towarzyszy śpiewakom, ale koncert fortepianowy w wykonaniu maestro jest na tym wydarzeniu rzadkością, a tym razem wykonał dwa. Najpierw „Fantazję” Claude’a Debussy’ego, a następnie „Błękitną rapsodię” Georga’a Gershwina. Jak powiedział, lubi obie te kompozycje, bo są ciekawe i różnorodne.
– „Fantazja” w ogóle nie jest znana. Chyba jestem na razie jedynym pianistą, który ją gra i chciałbym ten utwór jak najczęściej prezentować, ponieważ przedstawia bardzo wczesną twórczość Claude’a Debussy’ego, jeszcze bardzo młodzieńczą, zapatrzoną w nurt wirtuozerii XIX wieku. Co do Gershwina, to dużo gram muzyki tego kompozytora – wyjaśnił.
Pianista dodał, że oba te utwory w takim zestawie zagrał po raz drugi.
– Pierwszy raz wykonałem je dwa tygodnie temu w Filharmonii Podkarpackiej, ale to jest inna sytuacja, kiedy się gra i głowa nie jest nabita problemami od rana do wieczora, bo się myśli o festiwalu, kiedy jest się zajętym tylko sobą. Dzisiaj momentami rzeczywiście było bardzo trudno – przyznał.
Oba koncerty Artura Jaronia zakończyły się owacją na stojąco. Konieczny okazał się również bis.
Solistom towarzyszyła Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Mirosława Jacka Błaszczyka.
Zwieńczeniem szóstego dnia festiwalu był koncert muzyki żydowskiej w Ośrodku Edukacyjno-Muzealnym „Świętokrzyski Sztetl” w Chmielniku.