O tym, kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych zdecydują debaty telewizyjne pomiędzy Kamalą Harris a Donaldem Trampem – uważa profesor Włodzimierz Batóg, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem, aktualne sondaże dające kilkupunktową przewagę kandydatce Demokratów – mogą się jeszcze bardzo zmienić, a prowadzona kampania może mieć punkty zwrotne.
Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych wkracza w decydującą fazę. Znamy kandydatów na urząd prezydenta i wydaje się, że teraz wszystko w rękach Amerykanów. Czy w tej kampanii wyborczej coś jeszcze może nas zaskoczyć?
– Wszystko to co działo się dotychczas można było przewidzieć. Teraz te najważniejsze rzeczy trzymane są na koniec kampanii, na dni które będą decydujące. To co w najbliższym czasie powinno się wydarzyć, od czego dużo zależy, to bezpośrednia rozmowa, konfrontacja, czyli debata pomiędzy Kamalą Harris a Donaldem Trampem. Wiemy jakie poglądy ma Kamala Harris i jej kandydat na wiceprezydenta. Wiemy jakie poglądy ma Donald Tramp i jego kandydat na wiceprezydenta. Więc w tym obszarze niewiele się wydarzy.
Skoro mówimy o zaskoczeniu. To czy ostatnie sondaże mogą być zaskoczeniem? Wydawało się, że po rezygnacji Joe Bidena szanse demokratów znacznie zmalały, a Kamala Harris nie ma szans w starciu z Donaldem Trampem. Tymczasem sondaże dają jej kilka punktów przewagi.
– Ja widziałem wczoraj najnowsze sondaże, ale nie wiem na jakiej podstawie zostały przeprowadzone. Ich wyniki wskazują na pięciopunktową przewagę Kamali Harris. Z kolei inne sondaże, wskazują że ta przewaga wynosi jeden procent. Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że sondaże poparcia nie pokazują bezpośrednio kto zostanie prezydentem. W wyborach w Stanach Zjednoczonych o wyborze nie decyduje mieszkańcy „stanów”, czyli większość głosujących, ale decyzję podejmuje tzw. Kolegium Elektorskie, czyli poszczególni reprezentanci stanów. Stąd walka nie rozgrywa się o to, kto dostanie więcej głosów, tylko kto będzie miał większość głosów w Kolegium Elektorskim. Na razie według sondaży większość w Kolegium ma Donald Tramp. Sytuacja jest taka, że Kamala Harris będzie walczyła o głosy elektorskie w środkowych stanach, o środkowy zachód. Z mapy preferencji wyborczych wynika, że obrzeża Stanów Zjednoczonych zachodnie i wschodnie wybrzeże są za partią Demokratyczną. Środek USA jest z kolei „czerwony”, czyli republikański, czyli Trampa. Kluczem do sukcesu są te stany, które od czasu do czasu popierają jednych, albo drugich kandydatów. Esencją w tych wyborach jest zmiana. Kamala Harris pokazuje, że będzie kontynuować politykę Joe Bidena i na razie nie ma wiele do zaproponowania dla przeciętnych Amerykanów. Koncentruje się na takich kwestiach jak rola kobiety, rasizm, kwestie obyczajowe, czy przerywanie ciąży. Pytanie, czy to coś zmieni w życiu przeciętnego obywatela Ameryki? Trump z kolei pozycjonuje się właśnie jako ten, który chce dla tych przeciętnych Amerykanów coś zrobić i te spory ideologiczne dla niego są drugorzędne.
Jakie znaczenie dla kampanii Demokratów ma wskazanie wiceprezydenta Tima Walza? Czy w ogóle ma?
– Ma i nie ma, dlatego że wiceprezydent ma raczej mniejsze znaczenie i sama Kamala Harris jako wiceprezydent nie miała wielkiego wpływu na politykę. Tim Walz został wybrany, aby wzmocnić lewe skrzydło partii demokratycznej. To jest kampania, która ma przyciągnąć poszczególne segmenty elektoratu. I jeżeli wiceprezydent Vance wskazany przez Donalda Trumpa ma trafić do ludzi konserwatywnych, głęboko wierzących, to Walz ma trafić do odwrotnej światopoglądowo grupy.
Czy zapowiadana na 10 września debata Harris – Trump może znacznie wpłynąć na decyzje Amerykanów?
– Może być kluczowa, dlatego, że Kamala Harris będzie zmuszona, aby przedstawić jakieś elementy konkretnego programu dla Ameryki. Będzie zmuszona, aby powiedzieć co myśli o sprawach politycznych, ale przede wszystkim będzie zmuszona powiedzieć co myśli o sytuacji w Stanach Zjednoczonych i o tym jak wygląda i jak ma wyglądać gospodarka amerykańska. Polityka zagraniczna będzie drugorzędna. Najważniejsza będzie kwestia tego co dzieje się w Ameryce, w którą stronę ma Ameryka pójść wewnętrznie. Mówiąc wprost to będzie na zasadzie wyboru: co ja będą miał z tego, że moim prezydentem będzie Donald Trump? Co ja będę miał z tego że prezydentem będzie Kamala Harris?
Czy Amerykanie są mentalnie gotowi aby wybrać prezydenta kobietę?
– To nie jest jakiś specjalny problem. Problemem, wokół której rozstrzygną się wybory jest propozycja, którą kobieta Kamala Harris będzie mieć dla Amerykanów. Esencją wyborów jest to co powiedziałem wcześniej. To odpowiedź na pytanie: co ja będę miał z tego, że pani Harris będzie moim prezydentem? Na ile poprawi się moja sytuacja materialna, moja praca, jak będzie wyglądała inflacja i ceny w sklepach, po ile będzie litr paliwa? Czyli upraszczając, jaki jest pomysł, aby Amerykę pchnąć na inne tory, niż do tej pory.
Wybory w Stanach Zjednoczonych odbędą się 5 listopada.