Krwawe walki barbarzyńców z rzymskimi legionami, starożytna moda, pokazy wytopu żelaza metodami sprzed wieków oraz antyczna kuchnia. Te i wiele innych atrakcji można zobaczyć podczas trwających 56. Dymarek w Nowej Słupi.
Celem trzydniowego święta, historii, kultury i muzyki jest przybliżenie uczestnikom wydarzenia życia ludzi sprzed ponad dwóch tysięcy lat.
Jedną z większych atrakcji dzisiejszego popołudnia był pokaz antycznej mody rzymskiej. Małgorzata Mika-Zarębska ze stowarzyszenia Hellas et Roma rekonstruująca rzymską matronę Kalpurnię wyjaśnia, że stroje Rzymian cechowały się wielowymiarowością oraz pełniły rolę narracyjną.
– Po stroju można było zobaczyć czym dana osoba się zajmuje i jaka jest jej pozycja społeczna. Praktycznie wszyscy nosili tuniki. Rzymian zresztą z tego powodu nazywano tunicatus populus, czyli ludem noszącym tuniki. Natomiast osoby z wyższych warstw np. na tunikę zakładali togę o określonym kolorze, a kobiety stolę, czyli suknię – tłumaczy.
W antycznej modzie nie brakowało również kolorów i ozdób. Jednym z najważniejszych, a zarazem zarezerwowanym dla cesarzy była purpura. Z kolei kobiety nosiły tkaniny w kolorze żółtym.
– Najdroższa była purpura, którą pozyskiwano ze ślimaków. Do ufarbowania jednego metra kwadratowego potrzebne było ich aż 17 tys. To też doprowadziło do wyginięcia części gatunków. Purpurę chciał nosić każdy, a z uwagi na jej popularność często ją podrabiano. Finalnie stała się symbolem cesarzy. W pewnym momencie za jej noszenie można było stracić życie. To właśnie spotkało króla Mauretanii, który na audiencję u cesarza Kaliguli założył purpurowe szaty co było jego ostatnią decyzją w życiu. Z kolei kobiety bardzo lubiły kolor żółty i czerwień – wyjaśnia.
– Rzymianie nie ubierali się samodzielnie. Toga była bardzo skomplikowanym strojem stąd wszystkie jej fałdy i elementy musiały być ułożone. Tym zajmował się vestiplicus, czyli wykwalifikowany niewolnik, który zajmował się poprawianiem stroju swojego pana. Należy, że źle założona toga narażała rzymianina na śmieszność oraz przytyki – dodaje rekonstruktorka.
Rzymianie przywiązywali też dużą uwagę do ozdób wykonanych ze złota, srebra, pereł oraz szkła.
– W przypadku mężczyzn było jej mniej. Głównie dlatego, by nie posądzić ich o zniewieścienie. Natomiast kobiety nosiły bardzo dużo biżuterii. Zwłaszcza pereł. Nie brakowało też koralików wykonanych ze szkła. Te z kolei były popularne wśród barbarzyńców – podkreśla.
Andrzej Gąsior, burmistrz Nowej Słupi podkreśla, że cykliczna impreza ma już charakter kultowej. Dodaje przy tym, że Centrum Kulturowo-Archeologiczne, w którym organizowane są Dymarki jest stale rozwijane o nowe atrakcje.
– Sercem tej imprezy jest wytop żelaza. Pokazy prowadzą naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie oraz Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Mamy też pomoc z Warszawy. Badacze pomagają w opisywaniu całego procesu wytopu żelaza i objaśnianiu mieszkańcom i turystom jak to wyglądało 2 tys. lat temu. Bez wątpienia w upowszechnieniu tej wiedzy pomoże również dysputa dymarska. W tym roku odbędzie się ona już po raz drugi – mówi.
To, że Dymarki w Nowej Słupi mają wyjątkowe znaczenie w promocji regionu świętokrzyskiego jest przekonana także Małgorzata Wilk-Grzywna, wiceprezes Polskiej Organizacji Turystycznej pełniąca też funkcję dyrektora Parku Legend w Nowej Słupi. Zwraca uwagę, że Dymarki są jedną z najchętniej odwiedzanych imprez w przez turystów z innych część Polski.
– Nasz region jest kojarzony właśnie z Dymarkami. Ta imprez w fantastyczny sposób łączy zabawę z edukacją. Co jest sednem tego wydarzenia. W czasie Dymarek Nowa Słupia zamienia się w obozowisko starożytnych hutników. Możemy dowiedzieć się jak wyglądało ich życie, praca przy wykorzystaniu metod i wiedzy sprzed 2 tys. lat – stwierdza.
Gwiazdą sobotniego koncertu (10 sierpnia) był zespół Zakopower, natomiast w niedzielę (11 sierpnia) na scenie w Nowej Słupi wystąpi grupa Pectus.