Nie tylko bociany odlatują w tym roku wcześniej na południe.
Dr Jarosław Sułek, wiceprezes Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody mówi, że w tym roku z powodu ocieplania się klimatu wegetacja roślin była przyspieszona, również ptaki wcześniej złożyły jaja i wychowały młode. W Polsce już nic ich nie trzyma.
– Jeżeli spojrzymy na nasze niebo, to nie zobaczymy już jerzyków. Może jakieś pojedyncze ptaki. Tymczasem 10-15 lat temu jerzyki odlatywały od nas później, ich stadka można było obserwować pod koniec sierpnia. W tym roku odleciały od nas na początku miesiąca – tłumaczy ornitolog.
Zwykle najwcześniej odlatują ptaki, które mają przed sobą najdłuższą podróż. Jerzyki lecą do Afryki Południowej.
– Odleciały z Polski, pozostawiając jedynie pojedyncze osobniki także kukułki, dudki i wilgi. To są ptaki, które lecą do Afryki Równikowej i Wschodniej i mają przed sobą bardzo długą trasę. Ornitolodzy odkryli, że u ptaków pojawia się tak zwany niepokój wędrówkowy. Zwierzęta widzą, że coś się w przyrodzie zmieniło. Dni są coraz krótsze, noce chłodniejsze. Również słońce nieco inaczej przemieszcza się po niebie – opowiada przyrodnik.
Niestety wiele migrujących ptaków, nie wróci już z tej wyprawy. Pewna część umrze z wyczerpania, ale największym zagrożeniem są polowania organizowane w Afryce, krajach arabskich, a nawet krajach południowej Europy.
– Niestety są ludzie, którzy wykorzystują ptasie migracje i zabijają wszystko, co się uda ustrzelić – ubolewa doktor Jarosław Sułek.