Nie zawsze ubezpieczenie od klęsk żywiołowych obejmuje powódź – zwraca uwagę dyrektor ds. ubezpieczeń majątkowych Polskiej Izby Ubezpieczeń Rafał Mańkowski. Są produkty ubezpieczeniowe, gdzie jest ustalany odrębny limit dla powodzi; każdy powinien zajrzeć w swoją umowę ubezpieczenia – radzi ekspert.
Dyrektor ds. ubezpieczeń majątkowych PIU w rozmowie z PAP przekazał, że z sondy, jaką Izba przeprowadziła wśród zakładów ubezpieczeń nie wynika, by mogło się wydarzyć coś, co zakłóci procedury likwidacji szkód popowodziowych. Przyznał, że w najbliższych dniach zakłady ubezpieczeń spodziewają się „fali zgłoszeń” wniosków o wypłatę odszkodowań.
– Wszystkie zakłady ubezpieczeń uruchomiły swoje procedury zarządzania kryzysowego, co oznacza, że zasoby z mniej dotkniętych terenów czy niedotkniętych katastrofą powodziową zostały przerzucone na Dolny Śląsk – dodał.
Mańkowski zapewnił też, że ubezpieczyciele „będą robili wszystko”, żeby zgłaszane szkody były likwidowane w terminach przewidzianych w ustawie.
– Zakłady ubezpieczeń wzmocniły swoje infolinie, wydłużyły godziny pracy. Cześć ubezpieczycieli wysyła smsy do potencjalnych poszkodowanych z informacją o tym, jak się skontaktować. Są wzmacniane także służby likwidacji szkód – poinformował Mańkowski.
Dodał, że we wszystkich zakładach ubezpieczeń uruchomiona jest też procedura uproszczona likwidacji nieznacznych szkód.
– To powoduje, że nie będzie potrzeby wizyt rzeczoznawców i na bazie elektronicznej dokumentacji dostarczonej przez osoby poszkodowane będą ustalane kwoty odszkodowań i wypłacane pieniądze – wyjaśnił Mańkowski.
Jak wskazał, uproszczona procedura likwidacji szkody trwa z reguły kilka dni.
– Są przypadki, że wypłata odszkodowania następuje w ciągu jednego dnia. Jeśli chodzi o szkody bardziej skomplikowane, to mamy tu standardowo termin ustawowy 30 dni na cały proces likwidacji szkody, chyba że ustalenie odpowiedzialności i zakresu szkody wymaga dodatkowej dokumentacji – zaznaczył ekspert.
Mańkowski zwrócił uwagę, że w przypadku ubezpieczenia budynku jednorodzinnego może być konieczność stwierdzenia przez rzeczoznawcę czy budynek nadaje się do remontu, czy np. jest tak uszkodzony, że konieczna jest rozbiórka i budowa nowego.
– W takiej sytuacji ubezpieczyciel będzie wymagał opisu zdarzenia, dokumentacji fotograficznej powstałych szkód i dopiero na tej podstawie zakład ubezpieczeń będzie informował o ewentualnych dalszych działaniach – zaznaczył ekspert.
– Czasami jest tak, że potrzebny jest ekspert, żeby sprawdzić, co trzeba naprawić i w jakim zakresie, a nie zawsze uszkodzenia widać gołym okiem – dodał.
Jak przekazał dyrektor, w przypadku firm dokumentacją tego, co zostało zniszczone, są faktury zakupu.
– Jeżeli te faktury zostały zniszczone, np. zalane, wtedy zakład ubezpieczeń będzie ustalał z właścicielem firmy jak udokumentować szkodę. Tu jednolitych zasad nie ma. Służby likwidacji szkód będą się dostosowywać do poszczególnych przypadków – stwierdził.
Dodał, że jeżeli pojazd został zalany i zakład ubezpieczeń stwierdzi, że taki pojazd nie nadaje się do naprawy i eksploatacji, to będzie decyzja o szkodzie całkowitej i zostanie wypłacone odszkodowanie zgodnie z postanowieniami umowy ubezpieczenia.
Pytany, czy ubezpieczenie od klęsk żywiołowych obejmuje swym zakresem powódź ekspert przyznał, że produkty ubezpieczeniowe są różnie konstruowane.
– Są produkty, które standardowo mają w swoim zakresie ochrony powódź, a są takie, gdzie jest ustalany odrębny limit dla powodzi. Każdy musi zajrzeć w swoją umowę ubezpieczenia, bo mamy produkty różne i takiej standaryzacji nie ma, ale większość umów to ryzyko powodzi obejmuje – powiedział PAP Mańkowski. Dodał, że są ubezpieczenia od tzw. wszystkich ryzyk.
– Wtedy najprawdopodobniej powódź jest objęta ochroną ubezpieczeniową. Są z kolei ubezpieczenia od ognia i innych zdarzeń losowych i wtedy może się okazać, że potrzebne jest wykupienie dodatkowego limitu na powódź – doprecyzował.
Zapewnił, że firmy ubezpieczeniowe są finansowo przygotowane na wypłatę odszkodowań powodziowych.
– Zakłady ubezpieczeń, żeby prowadzić działalność gospodarczą, muszą posiadać określoną wysokość kapitałów własnych, muszą też ekspozycje na ryzyko zabezpieczać umowami reasekuracyjnymi, tzw. umowami katastroficznymi, więc to się w tej chwili dzieje – zaznaczył.
– Duża cześć wypłaconych odszkodowań zostanie pokryta przez reasekuratorów, z którymi zakłady ubezpieczeń mają zawarte umowy reasekuracji – dodał.
Zdaniem Mańkowskiego skala zniszczeń na Dolnym Śląsku jest zdecydowanie wyższa niż w 2010 r.
– Jeśli chodzi o 1997 r. to większa część zniszczeń, która się wtedy wydarzyła, obejmowała Opole, Wrocław, Siechnice, Oławę, czyli te miasta, które są w tej chwili bronione. Jeżeli zbiornik (Racibórz Dolny – PAP) zadziała i uda się na tyle spłaszczyć falę, że te zniszczenia w dużych miastach nie będą wielkie, to być może szkód tak dużych jak wtedy nie będzie – ocenił ekspert. Zaznaczył jednak, że rok 1997 i 2024 to „zupełnie inna rzeczywistość gospodarcza”.
– Mamy zmianę wartości pieniądza w czasie, jesteśmy społeczeństwem dużo bogatszym niż 30 lat temu. Infrastruktura, która została zniszczona to zupełnie inna infrastruktura niż ta, którą dysponowaliśmy w 1997 r., a więc wartość mienia, którą dysponujemy jako społeczeństwo jest inna – zauważył Mańkowski, dodając, że również przeciętna wartość samochodu jest wyższa.
– Jeździmy statystycznie lepszymi i nowszymi samochodami, przeciętna wartość budynku jednorodzinnego jest wyższa. Trudno jest porównać jeden do jednego powódź 1997 do powodzi 2024 – stwierdził.
Według niego nie ma obecnie potrzeby wymyślania nowych produktów ubezpieczeniowych na wypadek zjawisk ekstremalnych.
– Zakłady ubezpieczeń będą analizowały to, co się wydarzyło obecnie na Dolnym Śląsku, co zadziałało, co nie. Będą też analizowane przez nie informacje przekazywane przez administrację państwa na temat planowanych inwestycji w infrastrukturę przeciwpowodziową – wskazał, dodając, że to co jest brane pod wagę to kwestia częstotliwości występowania zdarzeń, ekspozycji na ryzyko.
Ekspert pytany o powszechność ubezpieczeń od powodzi w Polsce przyznał, że według szacunków PIU ponad 60 proc. budynków jednorodzinnych jest ubezpieczonych.
– Większość to nowe budynki, które muszą mieć ubezpieczenie, ponieważ tego wymagają banki, które finansowały ich budowę – zaznaczył.
– Trochę mniejsza jest powszechność takich ubezpieczeń w przypadku budynków wielorodzinnych. Jeśli chodzi o gospodarstwa rolne to szacujemy, że ponad 80 proc. z nich w skali kraju ma wykupione ubezpieczenie budynków wchodzących w skład gospodarstwa o