Oddział dermatologiczny i poradnia chirurgiczno-onkologiczna w Specjalistycznym Szpitalu im. Świętego Łukasza w Końskich będą dalej funkcjonować. Udało się osiągnąć w poniedziałek (14 października) porozumienie podczas specjalnej sesji rady powiatu. Specjaliści, którzy wcześniej złożyli wypowiedzenia, wrócą do pracy.
Grażyna Madej, była kierowniczka oddziału dermatologii, powiedziała, że umowę ma podpisać w ciągu najbliższych dni, na razie obowiązuje umowa ustna.
– Myślę, że dopracowaliśmy warunki powrotu do pracy. Wrócę ja i moje koleżanki, ale to głównie dlatego, że ujęło się za nami społeczeństwo i lekarze – podkreśliła.
Jak wyjaśniała lekarka, powodem odejścia z placówki były nie tylko niskie wynagrodzenia, które były najniższe wśród kadry kierowniczej, ale także brak chęci do rozmowy oraz ogromne przeciążenie pracą.
Do pracy w mniejszym wymiarze czasu wróci także chirurg onkolog Marcin Madej, który podczas sesji powiedział, że o złej atmosferze informował w imieniu związków zawodowych już rok temu. Nie podobało mu się zwalnianie pracowników bez poszanowania kodeksu pracy, a także monitoring na salach operacyjnych. Jego zdaniem za brak dialogu odpowiada też zarząd powiatu, który trywializował problemy szpitala i „zamiatał je pod dywan”, podobnie jak rada społeczna szpitala, która nie spełniała swojej funkcji.
Na te zarzuty odpowiedziała Anna Gil, dyrektorka lecznicy, zwracając uwagę na trudną sytuację finansową. Podkreśliła, że chociaż szpital zanotował w ubiegłym roku dochód ponad 70 tysięcy złotych, to obecnie strata wynosi 3 miliony a do tego dochodzi 16 milionów złotych za nadwykonania, których jeszcze NFZ nie wypłacił.
– W pewnym momencie przyjdę do Państwa – zwróciła się do radnych – i powiem, że nie mam środków na wynagrodzenia, leki ani narzędzia. To nie jest tak, że nie chcę komuś dać pieniędzy, ja muszę wyprzedzać sytuację, a ta zapowiada się trudna. Płatnik ma dziurę budżetową i może nie wypłacić tych funduszy – dodała.
Problemu nie widzi z kolei starosta Grzegorz Piec. Jego zdaniem zarówno sesja, jak i petycje pracowników, medialne doniesienia, wypowiedzi lekarzy niezadowolonych z atmosfery w szpitalu to „bicie piany”. Uważa, że rozmowy między pracownikami a pracodawcą powinny się toczyć po cichu w gabinecie, a nie na publicznej sesji.