– Donald Trump jest na lekko wznoszącej fali – ocenia prof. Włodzimierz Batóg, amerykanista, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego na tydzień przed zakończeniem wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Zapytany o rozbieżne sondaże, gość Radia Kielce zwrócił uwagę, że zmieniają się dynamicznie m.in. dlatego, że walka między kandydatami jest bardzo zażarta.
– Te sondaże próbują „złapać” zmieniające się nastroje, a druga sprawa jest taka, że sondaże mają coś zasugerować, to podprogowa informacja, by głosować na danego kandydata. Sondaż może być tak skonstruowany, żeby odzwierciedlał to, co dana stacja chce powiedzieć. Jednak generalnie media są po stronie Kamali Harris i to wyraźnie widać. Są one jednak liberalne i lewicowe, ale czasem nie nadążają za swoją ulubienicą. CNN zrobił godzinny wywiad z Kamalą Harris, z którego trzeba było wyrzucić 20 minut, ponieważ odpowiedzi w nich były na pytania, które nie padły. Niestety, ta kandydatka wypadła w tym programie fatalnie – ocenia profesor.
Zdaniem Włodzimierza Batóga, w kampanii Kamali Harris brakuje treści dla wyborców i opiera się ona głównie na tym, kto z celebrytów ją popiera.
– Kamala Harris ma bardzo zideologizowany przekaz. Natomiast Trump odwołuje się do trzech konkretów: granicy (czyli do imigracji), gospodarki i ewentualnie do polityki zagranicznej. Natomiast Harris odwołuje się do kwestii, które są mocno zideologizowane i mocno polaryzujące. Ona to mówi do kobiet, i kobietami próbuje wygrać te wybory, choć nie ulega wątpliwości, że w Ameryce są też kobiety, które się kompletnie z nią nie zgadzają. Podobnie migranci – analizuje prof. Batóg.
Gość Radia Kielce zwraca uwagę, że aktualnie walka dotyczy tych osób, które będą głosować w przyszłym tygodniu.
– Tu istotna jest kwestia tych stanów, które w zależności od tego, co się dzieje, głosują raz tak, a raz inaczej. W niektórych stanach wybory da się przewidzieć. Na przykład Kalifornia będzie, przypuszczam, mocno za Kamalą Harris, Nowy Jork też zwykle głosuje demokratycznie, generalnie wschodnie wybrzeże głosuje demokratycznie. Problem jest z Pensylwanią, która jest na wschodnim wybrzeżu, ale ze względu na strukturę zawodową, etniczną i ekonomiczną głosuje raz tak, raz inaczej. Z jednej strony mamy bardzo liberalną Filadelfię, a z drugiej robotniczy Pittsburgh, mocno wspierający Trumpa – analizuje amerykanista. – Ale trzeba pamiętać, że specyfika tych wyborów jest taka, że to kolegium elektorskie decyduje, kto prezydentem zostanie, a nie liczba głosów w głosowaniu powszechnym. Może być tak, że w głosowaniu powszechnym ktoś wygra, ale nie zostanie prezydentem. Wczoraj np. odbył się wielki wiec w Nowym Jorku, 60 tysięcy zwolenników Trumpa spotkało się w bardzo liberalnym, lewicowym mieście. Więc tu nigdy nic nie wiadomo. Ten system jest tak skonstruowany, że możemy mieć wielką niespodziankę – ocenia.
Profesor podkreśla, że Ameryka jest oparta na bezwzględnej rywalizacji, współzawodnictwie i walce.
– Ameryka jest krajem biało-czarnym. Albo się jest po jednej, albo po drugiej stronie. To co jest po środku jest bezideowe. Trzeba się opowiedzieć wyraźnie. W związku z tym, im bardziej kampania polaryzuje tym lepiej, a poza tym jest show, co media lubią – stwierdza.
Gość Radia Kielce ocenia, że wsparcie biznesu i celebrytów dla poszczególnych kandydatów może mieć znaczenie, ale nie decydujące.