1 listopada obchodzimy Dzień Wszystkich Świętych, a 2 listopada Dzień Zaduszny, nazywany też Zaduszkami. W wielu źródłach znajdziemy informację, że uroczystość Wszystkich Świętych ma genezę nawet przedchrześcijańską. Niektórzy uczeni wiążą to święto z obrzędowością celtycką, ponieważ u Celtów właśnie w listopadzie rozpoczynał się rok kalendarzowy i obrzędowy.
Znaczący jest rok 935, w którym papież Jan XI oficjalnie ustanowił 1 listopada Świętem Wszystkich Świętych. Miało obowiązywać w całym Kościele. Z kolei Zaduszki zostały uznane przez władze kościoła katolickiego później, bo stały się powszechne dopiero w XIII wieku. Miały być alternatywą do pogańskich świąt zmarłych, obchodzonych na przełomie października i listopada. Jak mówi Aleksandra Imosa, przewodnik po Parku Etnograficznym w Tokarni, początek listopada nie był jedynym czasem w roku, kiedy nasi przodkowie wspominali zmarłych.
– Czyniono to w trakcie wszystkich momentów przełomowych. Teraz kończymy rok wegetacyjny, a niebawem rozpocznie się nowy rok liturgiczny, rozpocznie się Adwent. Takim czasem była też Wigilia Bożego Narodzenia, która przypada w czasie przesilenia zimowego. Zmarłym zostawiało się niesprzątnięty stół po wieczerzy wigilijnej – mówi.
Aleksandra Imosa dodaje, że kolejnym ważnym momentem, kiedy wspominano zmarłych był Wielki Czwartek. Duchom oświetlano wówczas drogę ogniem z ognisk. Przewodnik dodaje, że zwyczaje związane ze zmarłymi miały też ważny wpływ na żyjących.
– Boimy się śmierci, boimy się tego, co jest nieuchronne, dlatego próbowano ten strach oswoić. Gdy umierał ktoś bliski, ciało zostawało w domu przez trzy dni. Bliscy, znajomi, sąsiedzi, krewni żegnali się, modlili, częstowali chlebem i przebaczali. Znamienny jest gest, kiedy na trumnie, czy na grobie umarłego jeszcze dziś kładziemy dłoń – to znak naszego przebaczania, żeby już spokojnie mógł przejść na drugą stronę – tłumaczy.
Czyniono też starania, by śmierć nie wróciła, nie zabrała kolejnej osoby. – Więc zasłaniano okna czarnym całunem, zatrzymywano zegar – wymienia.
Do dziś ze Dniem Wszystkich Świętych i Zaduszkami kojarzy nam się ogień. Dlatego palimy znicze na grobach. Aleksandra Imosa zwraca uwagę, że ten ogień od zawsze miał duże znaczenie.
– Ten ogień miał moc kontaktu z czymś nieziemskim, z czymś wyższym, z Bogiem, był elementem ofiary, wiec płonął na grobach. Ale zdarzało się też, że płonął na rozstajnych drogach – zauważa. Ogień miał wskazywać drogę błąkającym się duszom.
Przewodnik dodaje, że część zwyczajów ważnych dla naszych przodków dziś już zanikła. – Zapisy etnograficzne przekazują informacje o „instytucji” dziadów proszalnych. W okolicach Kielc pieczono im chleby tatarczane, czyli z mąki gryczanej. W okolicy Pińczowa ks. Siarkowski odnotował chleby żytnie, które kroiło się na kromki. Miało być tyle kromek, ilu zmarłych chcemy wspomóc modlitwą i przekazywano je dziadom proszalnym. To miała być zapłata za ich modlitwę za spokój dusz naszych bliskich – wyjaśnia.