Bardzo dobrze zachowane szczątki młodej dziewczyny złożone 326 lat temu w podziemiach kościoła św. Józefa w Sandomierzu to niezwykła historia, nie do końca też wyjaśniona.
Pobożna Teresa Izabela Morsztynówna zmarła po krótkiej, prawdopodobnie zakaźnej chorobie. Miała 18 lat. Od tamtej pory jej ciało nie ulega normalnym procesom rozkładu, mimo że nie było poddawane żadnym zabiegom. To samo można powiedzieć o sukni, tunice i rękawiczkach.
Teresa Izabela Morsztynówna leży w przeszklonej trumnie w pomieszczeniu, w którym urządzono kaplicę. To miejsce jest chętnie odwiedzane przez turystów i pielgrzymów zwłaszcza w tych dniach, gdy wspominamy zmarłych. Niektórzy przychodzą, aby- jak mówią- zobaczyć mumię, jednak większość robi to z szacunku dla kultu tej postaci.
Przewodnik po Sandomierzu Michał Leszczyński przypomina słowa zmarłego proboszcza kościoła św. Józefa księdza Zygmunta Niewadziego, który mówił, że Teresa Izabela Morsztynówna była osobą szanującą swą dziewczęcą godność. Trwają modlitwy o jej beatyfikację.
Nie brakuje opinii, że dobry stan ludzkich zwłok to wynik temperatury i wilgotności, czyli specyficznego mikroklimatu w podziemiach kościoła. Jak mówił nam były już proboszcz kościoła św. Józefa, ks. Jerzy Dąbek, to stwierdzenie kłóci się ze stanem innych ludzkich szczątków znajdujących się w kryptach tego kościoła.
– Przed wiekami pochowano tam w sumie około 200 osób duchownych i świeckich, których szczątki nie zachowały się tak, jak młodej kasztelanki. Stąd wniosek, że nie wszystko da się wytłumaczyć empirycznie – zaznacza duchowny.
Rodzice Teresy Izabeli Morsztynówna planowali dobrze wydać ją za mąż, jednak ona marzyła o życiu zakonnym.