Recenzja premierowego spektaklu „Szewc Dratewka” według Janiny Porazińskiej w reżyserii Przemysława Jaszczaka w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” im. Stefana Karskiego w Kielcach (14 września 2024 r.)
Teatr Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach wystawił drugą już premierę w swojej nowej siedzibie przy ulicy Zamkowej, tym razem na małej scenie z widownią dla osiemdziesięciu widzów. Magdalena Żarnecka dokonała adaptacji baśni Janiny Porazińskiej wystawiając „Szewca Dratewkę”, nie zmieniając jednak uniwersalnego przesłania utworu o potrzebie przyjaźni i empatii. Sztuka uczy najmłodszych, że pomaganie innym przynosi najczęściej obopólną korzyść.
Reżyserem spektaklu jest Przemysław Jaszczak, na co dzień dyrektor rzeszowskiego Teatru „Maska”. Aktorzy animują lalki stolikowe, tytułową rolę gra Andrzej Kuba Sielski. Śmiało można powiedzieć, że ten wczorajszy spektakl był na swój sposób historyczny, wszak zainaugurował małą scenę nowego Teatru Kubuś. Scenę kameralną, przeznaczoną dla spektakli, w których kontakt z widzami wymaga większej bliskości. Jak to będzie wyglądało w codziennej praktyce, gdy na krzesłach zasiądą najmłodsi widzowie, na razie trudno powiedzieć, bo premierowy spektakl oglądali głównie dorośli, ale moim zdaniem powinno być dobrze. Trzeba dopracować tylko poziomy głośności, sam tekst ze sceny dochodzi wyraźnie, aktorzy, co prawda wyposażeni w mikroporty mogą modulować głos nie bacząc na akustykę nowoczesnej przestrzeni, więc zabawa słowem i ich przekaz do najmłodszych przestaje być problemem technicznym, a przyznajmy, wcześniej różnie z tym bywało. Na rzecz nowej sceny to wyraźny plus.
Z pewnością świetnie zagrała minimalistyczna, ale niezwykle sugestywna i pobudzająca wyobraźnię najmłodszych scenografia Marty Ożóg, zbudowane ze sklejki kubiki jako płaszczyzna dla czytelnych i znanych dzieciom lalek.
Adaptacja Magdy Żarneckiej dość archaicznego już tekstu baśni Janiny Porazińskiej bardzo przypadła mi do gustu, delikatnie przekazuje najmłodszym widzom fundamentalne prawdy dobrego życia bez niepotrzebnego dydaktyzmu wprowadzając nowości nieistotne czy niezauważane w czasach Autorki. Podstawowa nauka regularnie wypowiadana przez tytułowego bohatera to: „nie ma takiej rzeczy, której nie dałoby się naprawić”, fakt, dziś jest to prawda niemal zupełnie zapomniana. Co tu dużo mówić, dziś nie ma już szewców z czasów Janiny Porazińskiej, czyli rzemieślników naprawiających zepsute buty. Dziś zepsute buty się wyrzuca i kupuje nowe. Autorzy spektaklu chcą tę myślową oczywistość zmienić, tak jak świadomi ekolodzy dążący do powrotu stylu produkcji przedmiotów naprawialnych.
Takich smaczków w „Szewcu Dratewce” jest więcej. Kaczki chcąc wyłowić złoty kluczyk ze stawu wcześniej wyciągają z dna mnóstwo śmieci, niestety taki znak czasów. Oczywiste jest też zakończenie bajki i niczego nie zdradzę, gdy powiem, że dobry szewc nie dostanie w nagrodę za zwycięstwo nad siłami zła połowy królestwa i królewny za żonę. Owszem królestwo tak, ale jakoś się na majątek nie łakomi, natomiast królewna nie jest przecież rzeczą, którą komukolwiek za cokolwiek można ofiarować. Opiekunowie najmłodszych widzów, gdy będą z nimi rozmawiać po przedstawieniu (nie muszę dodawać, że tylko wtedy takie wspólne oglądanie ma sens) niech zwrócą też uwagę na swoiste rozumienie pojęcia siły zła w tym przedstawieniu. Nie zawsze to co stygmatyzujemy jako złe jest takie w istocie i tak mi się wydaję, że to może być najważniejsza nauka z tego całkiem udanego, powtórzmy historycznego, bo pierwszego na nowej małej scenie nowego Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach przedstawienia.
Ta witryna wykorzystuje pliki cookie. Kontynuując przeglądanie wyrażasz zgodę na ich używanie. Zachęcamy do odwiedzenia naszej strony Polityki prywatności. Rozumiem