W Wydawnictwie Literackim ukazała się debiutancka książka „Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach” japońsko-amerykańskiego pisarza Sequoii Nagamatsu. Autor jest też redaktorem naczelnym internetowego kwartalnika poświęconego prozie eksperymentalnej i rzeczywiście jego debiutancki utwór jest jak najbardziej eksperymentalny, choć przeróżne techniki z jakich korzysta, znane były w literaturze czy filmie od lat. Powieść składa się z rozdziałów, które są odrębnymi opowiadaniami, ale połączonymi osobami bohaterów i planami czasowymi. I co najważniejsze, utwór został napisany w konwencji science fiction, w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, bo i nauka jest tu konkretna i konkretna jest fikcja. Science dotyczy epidemii nieznanego wirusa. Autor wyjaśnia, że pomysł na utwór powstał na długo przed pandemią covidową, jednak dziś czytając książkę mimo woli wracają nam przed oczy obrazy sprzed trzech, czterech lat, kiedy zamknięci w domach podlegaliśmy presji niepewności i realnych obaw o zdrowie i życie. Ta atmosfera swoistego schyłku, końca cywilizacji jest od początku do końca obecna w całej książce. Bohaterowie poszczególnych opowiadań dosłownie obcują ze śmiercią, która stała się wszechobecna. Innymi słowy, w ludzkim życiu odwróciły się proporcje, w czasach przed pandemią śmierć, choć nieuchronna, spychana była na margines zainteresowania, dominował kult zdrowia i aktywności. Rozpowszechnienie się na kuli ziemskiej wirusa uwolnionego z syberyjskiej wiecznej zmarzliny zmieniło te proporcje, życie stało się wegetacją a cała gospodarka przestawiła się na obsługę wszechobecnej śmierci. Choć jest to science fiction, po doświadczeniu pandemii brzmi bardzo realistycznie. Czytelnik, rzecz jasna, stawia sobie pytanie, czy jest dla powieściowego świata jakiś ratunek i znajduje przeczącą odpowiedź, że nie, że fizycznie jest już po wszystkim. Choroba uśmierca dzieci co oznacza, że nie będzie następnych pokoleń, nie będzie ludzi, ale pewnie też świata, który płonie dosłownie i w przenośni, rzecz dzieje się w Kalifornii, w latach trzydziestych dwudziestego pierwszego wieku, wokół płoną lasy.
Pojęcie pokoleń jest przy lekturze tej książki niezwykle istotne, bo gdy wszystko dosłownie umiera, nikt nie chce pozostać samotny, nie chce cierpieć z powodu utraty, choć jest to przecież nieuchronne. Zlikwidować można jedynie fizyczne cierpienie umierania stąd w powieści swoisty pomysł eutanowania terminalnie chorych dzieci, ale też wyraźny obraz obecności najbliższych przy osobie umierającej, co staje się w ginącym świecie najważniejszą wartością. I wreszcie na koniec rzecz moim zdaniem najważniejsza, choć nigdzie w książce nie nazwana jednoznacznie – świadomość, czy lepiej powiedzieć przeświadczenie istnienia po śmierci. Stąd tytuł książki „Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”, gdzie mrok oznacza kosmos, znany nam wszechświat z gwiazdami i planetami, ale też nieokreśloną pośmiertną przestrzeń pól elizejskich, szeolu albo czyśćca. Swoją drogą rozdział pod tytułem „W ogrodzie pamięci” bardzo przypomina opowiadanie „Ten, który spada” czy inne z tomu „Dwa listy” Sławomira Mrożka.
Autor oprócz powieści przygotował playlistę w platformie Spotify, są tam utwory, do których odwołują się bohaterowie utworu, ale też muzyka sprzyjająca lekturze. Książkę i playlistę polecam gorąco tym wszystkim, którzy czas świąt zmarłych traktują jako czas zatrzymania się i refleksji nad przemijaniem.
Ta witryna wykorzystuje pliki cookie. Kontynuując przeglądanie wyrażasz zgodę na ich używanie. Zachęcamy do odwiedzenia naszej strony Polityki prywatności. Rozumiem