Grupa Azoty „Siarkopol” w Grzybowie ma duże problemy finansowe. Spółka nie jest wydolna produkcyjnie, ma za dużo pracowników.
Prezes zarządu Janusz Gorczyca przekonuje w rozmowie z Radiem Kielce, że jedyny możliwy scenariusz, który może uratować spółkę to redukcja zatrudnienia, czyli zwolnienie ok. 200 osób. Przypomnijmy, że największy związek zawodowy w zakładzie czyli NSZZ „Solidarność” nie wyraża zgody na zwolnienia grupowe.
– Jeśli tego nie zrobimy to za miesiąc, dwa, trzy „Siarkopol” będzie nad przepaścią, tego już nikt nie obroni, wtedy trzeba będzie nie 200, a pół tysiąca osób zwolnić – odpowiada prezes Gorczyca.
Zadłużenie „Siarkopolu” wynosi powyżej 100 mln zł. Zakłady chemiczne, które produkowały siarkę nierozpuszczalną, wykorzystywaną do produkcji opon, od prawie dwóch lat nie działają. To dlatego, że po wybuchu wojny w Ukrainie wszyscy odbiorcy, którzy mieli powiązania z rynkiem rosyjskim zostali wyeliminowani, a zatrudnienie zostało niemal na takim samym poziomie.
– Cała załoga, która była wykorzystywana do produkcji siarki nierozpuszczalnej do dzisiaj jest utrzymywana, ma pełną, stuprocentową zapłatę za każdy miesiąc. To generuje potężne straty, bo nie produkują, nie mamy sprzedaży, a płacimy. Jak objąłem zakład w maju-czerwcu, było tam zatrudnionych 147 osób. I taki stan jest – wyjaśnia.
Janusz Gorczyca dodaje, że także kopalnia, która przed kilkoma laty wydobywała prawie 1 mln ton siarki rocznie, zatrudniała około 300 pracowników, a teraz gdy planowane wydobycie jest na poziomie 180 tysięcy ton, pracuje prawie 400 osób. Do tego doszła ostatnio 42-procentowa podwyżka ceny za ciepło.
– Złoże jest na końcowym etapie eksploatacji, trzeba realnie myśleć o uruchomieniu nowej kopalni w Rudnikach w gminie Połaniec – podkreśla prezes „Siarkopolu”.
– Muszę patrzeć realnie na spółkę i moim zadaniem jest to, aby ją reanimować i dorowadzić do działania handlowego. Innego scenariusza jak zwolnienia nie da się zrealizować – stwierdził Janusz Gorczyca.
Zapewnia, że zwolnienia nie będą dotyczyć pracowników, którzy są na produkcji, a głównie tych, którzy nie mają zajęcia. Prezes nie wyklucza, że sytuacja spółki w przyszłości się polepszy m.in. dzięki portowi przeładunkowemu z wąskiego na szeroki tor. Szanse upatruje także w perspektywie nowej kopalni siarki. Zapowiada, że wtedy pracownicy, których teraz obejmą zwolnienia mogliby wrócić do „Siarkopolu”.
Paweł Dendera, przewodniczący NSZZ Solidarność w tym zakładzie powiedział, że związek nie znajduje argumentów przemawiających za grupowymi zwolnieniami. Zwraca uwagę, że cena siarki na rynkach światowych z dnia na dzień rośnie o kilka dolarów, co daje nadzieję, że nie będzie podstaw do zwolnień. Jego zdaniem, trzeba się wstrzymać. Podkreśla także, że w ciągu ostatniego roku z „Siarkopolu” odeszło prawie 160 osób, tj. ok. 20 procent załogi. To, głównie ci, którzy nabyli uprawnienia emerytalne, ale i doświadczeni fachowcy.
– Od roku dostajemy sygnały od załogi, że brakuje rąk do pracy. A mimo tego, nadal próbuje się szukać cięć pracowniczych – dodaje Paweł Dendera.
Związkowiec zwraca uwagę, że w innych spółkach Grupy Azoty także wstrzymane lub mocno ograniczone są instalacje produkcyjne, a mimo to tylko w „Siarkopolu” mówi się o potrzebie zwolnień grupowych. Dla podratowania sytuacji związek zgodził się na to, aby w tym roku nie wypłacać nagrody barbórkowej. Jeżeli zarząd nie wycofa się ze zwolnień grupowych, „Solidarność” zapowiada manifestacje i protesty.